Michal Doleżal przez kilka lat był nieco w cieniu Stefana Horngachera, gdy ten prowadził reprezentację Polski. Przebijały się jednak głosy, że Czech jest jednym z najważniejszych współpracowników Austriaka, który ufa mu wręcz bezgranicznie. Doleżal za czasów Horngachera odpowiadał za sprzęt polskiej kadry. Po tym, jak austriacki szkoleniowiec postanowił pożegnać się z pracą w kraju nad Wisłą, PZN podjął decyzję, że to właśnie Czech przejmie schedę po swoim szefie. Przez długi czas Doleżal w roli pierwszego szkoleniowca radził sobie solidnie.
Adam Małysz wypalił o Thurnbichlerze. Z niczym się nie krył, naprawdę to powiedział
Doleżal o pracy w Polsce
Cieniem na jego pracy kładzie się jednak ostatni sezon, w którym prowadził biało-czerwonych. Wówczas wyniki były bardzo słabe, choć na igrzyskach olimpijskich w Pekinie Dawid Kubacki wywalczył medal. Mimo wszystko PZN postanowił zakończyć współpracę z Doleżalem. Okazuje się, że szkoleniowiec tym ruchem był zaskoczony. - Nie wiedziałem o tym, że związek będzie się chciał ze mną rozstać. Rozmawialiśmy przecież o tym, jak może wyglądać przyszłość - powiedział trener w rozmowie z portalem Interia.pl
- Wiedziałem jednak, że związek będzie musiał podjąć jakąś decyzję. Miałem za sobą zawodników, bo wszyscy stali za mną. Także inni ludzie w sztabie. Do igrzysk w Pekinie nam nie szło, ale tam Dawid zdobył medal i później było już lepiej. Wiedziałem, co robić i jaki program naprawczy wprowadzić. Skończyło się jednak, jak skończyło - dodał. Został również zapytany, czy rozważałby aktualnie ofertę powrotu do Polski. - Decyzja, jaka została wówczas podjęta wobec mnie, była decyzją całego zarządu PZN. Tak jest w sporcie. Trenerzy przychodzą i odchodzą. W piłce nożnej dzieje się to o wiele szybciej niż w skokach. Na razie nie widzę możliwości powrotu do pracy w Polsce w przyszłości - ocenił Doleżal.