Od pięciu dni świat żyje przerażającymi wydarzeniami na Ukrainie. Rosja dopuściła się rozpoczęcia konfliktu zbrojnego, przez który cierpią niewinni ludzie. W mediach pojawia się mnóstwo gestów wspierających zaatakowany kraj, a Rosjanie są na cenzurowanym. Nie inaczej jest w przypadku sportowców z tego kraju, którzy nie są mile widziani na sportowych arenach.
Doleżal grzmi. To zachowanie Rosjanina było skandaliczne
Zwłaszcza jeśli pod uwagę weźmie się niektóre wypowiedzi, czy zachowanie rosyjskich reprezentantów. Niedawno wielka afera wybuchła wokół Jewgienija Klimowa. Skoczek raczej nie ukrywał swojej słabości do Władimira Putina, który jest obecnie odpowiedzialny za krzywdę tysięcy osób. W sobotę Klimow przekroczył jednak wszelkie granice.
W transmisji telewizyjnej doskonale było widać, że zawodnik ma na rękawiczce rosyjską flagę. Ciężko uwierzyć tutaj w przypadek, bo wcześniej Klimow nie miał flagi na tym sprzęcie. Sprawa wywołała spore oburzenie, a wielu domagało się, aby Rosjanin został ukarany przez Międzynarodowa Federacja Narciarska. Efekty były jednak niezadowalające dla wielu.
Mocny przekaz Doleżala. Uderzył w Rosjanina
Sandro Pertile, szef FIS uznał bowiem, że nie dopatrzono się żadnych dwuznacznych gestów. W rozmowie z portalem skijumping.pl do całej sytuacji odniósł się szkoleniowiec polskich skoczków, Michal Doleżal. - Była dyskusja o tym, z czym Klimow wyskoczył. Czegoś takiego ja nie akceptuje. Ale decyzja należy do innych - powiedział.
Zdecydował się również na mocny przekaz. - Rozmawiamy wszyscy o tym. W tym stuleciu taka sytuacja nie przechodzi przez głowę. Jeśli człowiek ma jakieś uczucia i potrafi wyobrazić sobie, co ludzie przeżywają na Ukrainie, nie da się obok tego przejść - uważa szkoleniowiec biało-czerwonych.