Piotr Żyła nie przeszedł kontroli kombinezonu przed pierwszym skokiem. Dolna krawędź tkaniny w kroczu była zbyt nisko. Naruszono przepisy, bo "rozciągnięty krok" stwarza dodatkową powierzchnię nośną.
- Nie mam sobie nic do zarzucenia. Ta maszynka do pomiaru moim zdaniem nie zachowała się do końca tak, jak powinna - powiedział po konkursie skoczek z Wisły portalowi SkiJumping.pl. - W drugiej serii miałem ten sam strój, a różnica była znaczna.
O sposób przeprowadzania kontroli poprosiliśmy Agnieszkę Baczkowską, specjalistkę FIS do spraw sprzętu w skokach narciarskich. - Najważniejsza część urządzenia mierzącego wysokość kroku to linka zakończona kawałkiem metalu. Unosi się ona od ziemi do wysokości kombinezonu w kroczu. Ta wysokość nie może być niższa od wpisanej na stałe do katalogu danych. Niekorzystny pomiar nie musi wynikać z naruszenia przepisów. Może być efektem nieprawidłowego ułożenia kombinezonu albo błędnej postawy skoczka podczas kontroli. Bo ustawiania się do kontroli trzeba się nauczyć i za każdym razem odpowiednio do niej przygotować. Próba przed skokiem jest tylko jedna, nie można jej powtórzyć. Kłopoty z tym mają szczególnie juniorzy. Natomiast zawodnicy startujący w Pucharze Świata w większości wiedzą, jak ustawiać się do kontroli - wyjaśniła Agnieszka Baczkowska.
Żyła nie jest pierwszym polskim skoczkiem zdyskwalifikowanym za kombinezon. Przydarzyło się to nawet mistrzowi olimpijskiemu Kamilowi Stochowi w konkursie drużynowym w Willingen w lutym 2015 roku (jego kombinezon okazał się o 1 cm zbyt szeroki w pasie). Żyle zabrakło chyba jednak pełnej koncentracji, skoro za drugim razem kontrola nie wykazała nieprawidłowości. Gdyby w pierwszej rundzie w Ruce uzyskał identyczną notę jak w drugiej (130,7 pkt), Polska zajęłaby trzecie miejsce. A gdyby był lepszy o 0,8 pkt (niespełna pół metra), wyprzedzilibyśmy też Niemców.
Zobacz również: Piotr Żyła: Wydawało mi się, że kombinezon był dobry. Wypowiedzi Polaków po konkursie w Ruce