Piotr Żyła był naprawdę blisko najlepszego występu w sezonie. Po pierwszej serii naprawdę realna stała się walka o podium, jednak końcówka drugiej serii odbyła się w niezbyt komfortowych warunkach. Sędziowie mieli spore problemy z dokończeniem zawodów, a jedną z ofiar niestabilnych warunków padł 36-letni Polak. Po skoku na 115 m nie ukrywał frustracji, ale nie miał pretensji do jury, które puściło go w jednych z najtrudniejszych warunków w całej drugiej serii. Czternasty ostatecznie Żyła szczerze przyznał, że to on zawalił i drugi skok nie był tak dobry, jak pierwszy.
Piotr Żyła z niedosytem po zepsutym drugim skoku w Innsbrucku
- Nie, do siebie bardziej… To nie był dobry skok. Tak po staremu można powiedzieć - odpowiedział Kacprowi Merkowi z Eurosportu, gdy ten spytał o żal do sędziów. - Jak skoczę tak [pokazał ręką nieudane wyjście z progu – red.], to nie ma później szybkości. Ten pierwszy był jedyny, że już miałem szybkość w locie, no jeszcze w Ga-Pa. Ajj, no… - kontynuował wyraźnie zawiedziony Żyła.
- Myślałem o tym, co mam zrobić, i to był błąd - szukał przyczyn gorszego skoku w studiu TVN. - Na razie muszę zacząć skakać bardziej na automacie. W tę stronę mi to nigdy nie działa, a jak chcę puścić luźno, to mi to wychodzi - zakończył Żyła, który podtrzymał w rozmowie z Sebastianem Szczęsnym i Damianem Michałowskim, że nie ma pretensji do sędziów, a wyłącznie do siebie.