W tym roku to właśnie w Lillehammer karuzela Raw Air spędzi najwięcej czasu. Już w niedzielę wieczorem drużyny przemieściły się do tego norweskiego miasta z Oslo, a w poniedziałek miały miejsce pierwsze skoki. Trenerzy i działacze FIS nie ukrywali rozczarowania postawą organizatorów, którzy nie wyrobili się z należytym przygotowaniem skoczni. Mimo to, udało się rozegrać prolog i konkurs kobiet, a także trening i prolog mężczyzn. Na Norwegów i tak spadła jednak krytyka, a we wtorek sytuację pogorszyły warunki atmosferyczne. Jury musiało odwołać serię próbną przed konkursem skoczków, który został też przesunięty o kilkadziesiąt minut. Ostatecznie wiatr wiał mocno, ale na tyle słabo, że bez problemu udało się rozegrać obydwie serie, po których na skoczni pojawiły się skoczkinie i także udało się im wykonać plan dnia. Najgorsze prognozy były jednak na środę i szybko się potwierdziły.
Polscy skoczkowie muszą się z tym pogodzić. Czarny scenariusz w Lillehammer
Prędkość wiatru w Lillehammer przekraczała w środę nawet 10 metrów na sekundę. Złe warunki szybko dały o sobie znać organizatorom, którzy wcześnie odwołali serię próbną przed konkursem kobiet. Ten miał rozpocząć się o 16:30, ale kolejne spotkania jury niewiele zmieniały. Ostatecznie problemy z przeprowadzeniem zawodów skoczkiń wpłynęły też na plan skoczków. Najpierw odwołano ich trening przed środowym prologiem, a następnie przesunięto godzinę rozpoczęcia serii kwalifikacyjnej! Skoczkinie mają rozpocząć swój konkurs o 18:00, a mężczyźni powalczą o awans do czwartkowego konkursu o 20:00.
Takie zmiany planów z pewnością nie są na rękę polskim skoczkom, którzy po najsłabszym konkursie tej zimy nie będą mogli nawet oddać treningowego skoku, a najważniejsza środowa seria znacznie się opóźniła. Jeden ze scenariuszy zakłada nawet przeniesienie ich prologu na czwartek, ale zależy to w dużej mierze od przebiegu konkursu kobiet.
Listen on Spreaker.