Prezydent Rosji strzelił tyle bramek, że statystycy stracili rachubę. Było ich albo osiem (o tylu pisały agencje), albo dziesięć (tylu doliczył się Kreml w oficjalnym komunikacie), co oczywiście nie ma najmniejszego znaczenia. Tradycyjne spotkanie z byłymi gwiazdami ligi, m.in. tak znanymi przed laty hokeistami jak Wiaczesław Fietisow i Paweł Bure, miało czysto pokazowy charakter, a rywale wyraźnie pozwalali, by szef państwa rosyjskiego nie miał większych kłopotów z umieszczaniem krążka w siatce. Zespól Putina zwyciężył 14:7.
Najciekawiej było po meczu. 66-letni Putin, znany z wciąż niezłej sprawności i tężyzny fizycznej, tak zapamiętale jechał dookoła lodowiska pozdrawiając kibiców, że nie zauważył, iż w jednym miejscu przy bandzie nie ma już lodu, a położony został dywan. Łatwo sobie wyobrazić, co działo się dalej: prezydent patrzył w górę, sądząc że ma pod sobą lodowe podłoże, tymczasem zahaczył o dywan i wyłożył się jak długi. Szybko wstał i niezrażony nadal odbywał rundkę honorową...