Justyna poważnie podchodzi do tej rywalizacji. Po pierwsze, to jedna z konkurencji nadchodzących mistrzostw świata w Val di Fiemme, po drugie - jest w końcu wicemistrzynią olimpijską w tej specjalności, po trzecie - w tym sezonie Kowalczyk czuje się w swoim ulubionym stylu perfekcyjnie. Udowodniła to w TdS, gdy w klasyku lała rywalki aż miło.
"W tym Tourze byłam zdrowiuteńka, pewna i spokojna. Wiedziałam, że wyrwać komukolwiek zwycięstwo będzie baaardzo trudno" - przyznaje Kowalczyk na swoim blogu.
W Libercu Polka jeszcze nie trafi na jedyną rywalkę mogącą zagrozić jej w walce o Puchar Świata - Marit Bjoergen (32 l.). Norweżka, która miała przymusową przerwę z powodu problemów z sercem, zamierza wrócić do rywalizacji tydzień później we francuskim La Clusaz. Tam czeka ją sprawdzian nie lada - bieg na 10 km stylem klasycznym, w którym Kowalczyk nie zwykła przegrywać. - Ale Marit ma po przerwie jeszcze większy apetyt na wygrywanie - zapewniają norwescy trenerzy.
Justyna po TdS nabrała jednak pewności, że Puchar Świata jest na wyciągnięcie ręki. Drugą zawodniczkę klasyfikacji generalnej - Therese Johaug - wyprzedza o blisko 400 pkt. Bjoergen zajmuje dopiero 8. miejsce i traci prawie 800 pkt do Polki.
- Marzy mi się wygranie czwartej Wielkiej Kryształowej Kuli - zapowiada Kowalczyk. - Nie wyobrażam sobie innego scenariusza niż uśmiechnięte Falun, świetny bankiet kończący sezon i moich rodziców dumnie odjeżdżających autem z bagażnikiem wypchanym dwoma kryształami - dystansów oczywiście odpuścić nie mam najmniejszego zamiaru.