Justynie Kowalczyk (29 l.), która wygrała trzy poprzednie edycje TdS, ubyła najgroźniejsza rywalka. Polka prześcignęła Norweżkę w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata po ostatnich zawodach w Canmore w Kanadzie. Wcześniej Bjoergen była na narciarskich trasach poza zasięgiem rywalek - wygrała wszystkie cztery pucharowe biegi, w których startowała.
Nie startowała jednak w Kanadzie, chcąc specjalnie przygotować się do TdS. Przez dwa tygodnie trenowała we włoskich Alpach, by na dużej wysokości zwiększyć liczbę czerwonych krwinek, a tym samym swoją wytrzymałość. W sobotę podczas treningu w okolicach Trondheim poczuła się źle i trafiła do szpitala. Miała nieregularny puls, jej serce biło szybciej, niż powinno.
- To tak jak dostać cios w gębę - podsumował fatalne dla niego wiadomości trener norweskiej kadry Emil Kristiansen. - Tour de Ski był jednym z jej głównych celów w tym sezonie i bardzo dobrze się do niego przygotowała.
- Serce nie pracowało prawidłowo, a puls był wysoki ponad normę - powiedział lekarz kadry Dag Groves. - Potem się unormował i nie znaleźliśmy niczego nieprawidłowego. Marit znów może trenować, ale po tym, co się wydarzyło, musimy być ostrożni. Start w tak wyczerpującej imprezie jak Tour de Ski byłby ogromnym ryzykiem.
Trener Kristiansen nie widzi zagrożeń dla dalszej kariery Bjoergen. Ma nawet nadzieję, że norweska gwiazda wystartuje w mistrzostwach świata w lutym.
- Nie ma zastrzeżeń, by mogła znów trenować. Ale ważne, by teraz nie obciążała zbyt mocno organizmu. Tour de Ski jest obciążeniem ogromnym, dlatego jest oczywiste, że nie może w nim wziąć udziału.