O tym, że Polacy mieli słaby start w Pucharze Świata w skokach narciarskich w sezonie 2023/24, napisano już wiele. Do tej pory początki Biało-Czerwonych bywały różna, ale w ostatnich latach poniżej pewnego poziomu najlepsi zawodnicy nie schodzili, tymczasem na starcie rywalizacji niezwykle słabo wygląda cały trzon kadry, czyli Kubacki, Żyła i Stoch. Ale forma to jedno, a pech drugie – z pewnością wydarzenia, jakie miały miejsce w niedzielę, mogły podciąć skrzydła jednemu z naszych zawodników, Pawłowi Wąskowi. Teraz FIS chce uniknąć w przyszłości tego, co spotkało Polaka.
Paweł Wąsek wywołał prawdziwą lawinę. Błyskawiczne zapowiedzi zmian
Paweł Wąsek w sobotnich zawodach spisał się przyzwoicie – był najlepszym z trzech zawodników z Polski, którzy weszli do drugiej serii i ostatecznie zajął 23. miejsce. Z pewnością miał chęć również na solidny występ w niedzielę, a w przypadku Polaków każdy poprawny skok jest ważny budowaniu pewności siebie. Niestety, Wąskowi nie dane było nawet usiąść na belce startowej w zawodach.
Po zakwalifikowaniu się do konkursu Wąsek pojechał na górę skoczni, lecz tam, w pokoju, gdzie zawodnicy się przebierają, zniknął jego sprzęt, a dokładniej – buty. Okazało się, że ktoś z obsługi wysłał plecak Wąska na dół wyciągiem i Polak nie zdążył już sprowadzić ich z powrotem na tyle szybko, by jury pozwoliło mu skoczyć. Polski sztab był wściekły, że tak potraktowano 24-latka (jury nie pozwoliło mu skakać poza kolejnością).
Teraz jednak FIS przyznaje, że przepisy w tej sytuacji nie faworyzowały zawodnika i Sandro Pertile, szef organizacji, zapowiada zmiany. – W przyszłości będziemy chcieli lepiej określić miejsce, w którym skoczkowie muszą zostawić torbę przed startem. Zamierzamy też ulepszyć przepływ informacji między starterem, jury i trenerami. To dla nas ważna lekcja na przyszłość – powiedział Sandro Pertile w rozmowie z portalem WP SportoweFakty.