Polscy skoczkowie mieli sporo powodów do wiary w dobry weekend w Lillehammer. Trenowali na obiektach Lysgardsbakken tuż przed inauguracją (bardzo kiepską) sezonu w Ruce. Do przebudzenia mocy jednak daleko. Naszym najlepszym skoczkom nie pomógł start na średniej skoczni. Choć na takim obiekcie mistrzem świata jest Piotr Żyła, byłym mistrzem Dawid Kubacki, a byłem wicemistrzem Kamil Stoch, to wszyscy w sobotę zawiedli. Najbardziej Kubacki, który nie dostał się do 2. serii. – Warunki były, jakie były, ale na pewno można było z tego dalej ulecieć, przy lepszym skoku oczywiście. No tutaj zmieniając też koncepcję tego jak będziemy skakać, to troszkę trzeba czasu na to, żeby się wskakać. Myślę, że ten skok z próbnej serii dał taką iskierkę nadziei, że to będzie szło z dobrą stronę – powiedział przed kamerami Eurosportu.
Najlepszy w sobotnim konkursie był Paweł Wąsek, który nieoczekiwanie stracił szansę na punkty Pucharu Świata w niedzielę. Przez moment nieobecność Wąska była zagadką, ale sprawa szybko została rozwiązana. Okazało się, że polskiemu skoczkowi... zaginęła torba ze sprzętem.
– Do góry jedziemy w normalnych butach, a w plecakach mamy buty skokowe, a na górze mamy domek, gdzie się przebieramy. W domku zostawiłem plecak, poszedłem do toalety, a jak wróciłem, to plecaka nie było. Ktoś z obsługi wysłał go na dół. Poszedłem do obsługi, żeby zapytać, czy mogę skoczyć później, jak ktoś mi dowiezie plecak. Jury powiedziało, że jeśli zdążę skoczyć w swojej kolejności, to mi pozwolą, a jak nie zdążę, to nie – powiedział Wąsek w rozmowie z Eurosportem.
Kamil Stoch, Piotr Żyła i Dawid Kubacki wciąż są daleko od eksplozji formy. Trwają poszukiwania dalekich skoków. W Lillehammer się to nie udało. Stoch nie dostał się do drugiej serii, Kubacki i Żyła po pierwszej próbie zamykali finałową 30.