Stoch po kwalifikacjach nie krył radości: - To wreszcie było to, na co czekałem. Nic dziwnego. Polak osiągnął odpowiednią odległość - 124 metry - i choć dostał niskie noty, znalazł się blisko czołówki. Podobnie zresztą jak Stefan Hula, który choć pofrunął bliżej, do swojego bardziej utytułowanego rodaka stracił zaledwie 0,1 pkt. I notę pozwalającą myśleć o drugiej serii niedzielnego konkursu.
TCS w Innsbrucku: Kompromitacja Polaków na I treningu
Ostatecznie przez sobotnie kwalifikacje nie przebrnął tylko Andrzej Stękała. Zajął 53. miejsce. Pary pozostałych biało-czerwonych klarują się następująco:
Kamil Stoch | Tilen Bartol (Słowenia) |
Stefan Hula | Shohei Tochimoto (Japonia) |
Maciej Kot | Andreas Wank (Niemcy) |
Dawid Kubacki | Tom Hilde (Norwegia) |
Jeden, dwóch biało-czerwonych w czołowej trzydziestce to absolutne minimum. Piszemy o tym tylko dlatego, że Wank i Hilde to jednak zdecydowanie bardziej utytułowani rywale i wygrana z nimi będzie ogromnym sukcesem dla Kota i Kubackiego.
Kwalifikacje wygrał natomiast Michael Hayboeck, Austriak, o którym pisaliśmy już po treningach. Dla niego Innsbruck to miejsce ostatniej szansy. Jak odskoczy Peterowi Prevcowi (lider po dwóch zawodach) i Severinowi Freundowi (wicelider), będzie bił się o zwycięstwo w całym cyklu. Tyle że o to może być wyjątkowo trudno. Freund w obu sobotnich treningach skakał niezwykle daleko. Prevc minimalnie bliżej, ale w niedzielę Słoweniec i tak będzie jednym z faworytów.
A Polacy? Cóż, Kamil Stoch może już tylko walczyć o miejsce w czołowej dziesiątce. O ile w ogóle pofrunie dalej i w lepszym stylu niż w kwalifikacjach. Po których był przecież tak wielce uszczęśliwiony.