Po kilku konkursach PŚ, w których nie mógł przebić się do dziesiątki, Stoch z nawiązką odbił sobie niepowodzenia drugim miejscem w Engelbergu. Wróciła radość skakania i wysoka forma, co znakomicie wróży przed TCS.
- W tych nieudanych imprezach Kamil miał problemy techniczne przy odbiciu - tłumaczy Lepistoe "Super Expressowi". - Za bardzo koncentrował się na kierunku lotu, przez co gubił ustawienie nart, tracił prędkość i wysokość, a w konsekwencji nie mógł odlecieć. W Engelbergu wszystko wróciło do normy. Jego skok w drugiej serii był niemal perfekcyjny, ale co najciekawsze, on ma jeszcze spore rezerwy - twierdzi Fin.
Nie potrzebuje Małysza
Lepistoe cieszy się też, że Stoch wyszedł z cienia Adama Małysza. - Wiem, że nie lubi, gdy się go porównuje do Adama i to dobrze o nim świadczy - uważa były szkoleniowiec "Orła z Wisły". - Był kiedyś taki konkurs letni w Oberhofie, w którym nie skakał Małysz. Mówiono, że Kamil sobie nie poradzi z presją, że bez Adama inni kadrowicze nie mogą funkcjonować. Tymczasem Stoch wtedy wygrał, udowadniając klasę. Małysz był jeden i następnego nie będzie. Dobrze, że Kamil idzie od początku do końca swoją drogą. Bardzo mi imponuje i muszę przyznać, że gorąco mu kibicuję - podkreśla Lepistoe, który zauważa, że Stoch zmienił się nie tylko pod względem sportowym.
>>> Kamil Stoch przed Turniejem Czterech Skoczni: W tym sezonie nie ma dominatora
- Wszystko dzięki współpracy z psychologiem Kamilem Wódką - twierdzi Fin. - Oni się świetnie rozumieją, a Kamil, który zawsze miał wielki potencjał, ustabilizował się mentalnie.
Może namieszać
Pod koniec grudnia w Oberstdorfie zacznie się Turniej Czterech Skoczni. Po efektownym pokazie siły w Engelbergu Stoch może namieszać w tradycyjnej imprezie.
- To absolutnie możliwe! Jest jednym z 4-5 faworytów - przekonuje Lepistoe. - Poza Austriakami i Niemcem Freitagiem widzę Kamila jako kandydata do podium. Jeśli utrzyma poziom z Engelbergu, może zrobić wszystko.