W niedzielnej sztafecie PŚ w Anterselvie Polka biegła w ścisłej czołówce, przez chwilę nawet na 1. miejscu. Oddała 5 celnych strzałów leżąc, ale kiedy doszło do drugiego strzelania na stojąco, nastąpił koszmar – 7 pudeł na 8 prób. Ostatecznie Polki z medalowej lokaty spadły na 11. miejsce.
„Takie występy jak dziś są nie do opisania. Słowa »przykro mi« na pewno nie wystarczą. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie... No, może poza tym, że prosiłam już dwa dni temu, by ktoś mnie tym razem zastąpił, bo naprawdę nie czuję się na siłach. Jak się kończą takie rozmowy, pominę milczeniem...” – napisała rozżalona Nowakowska na swojej stronie internetowej.
– My mamy swoją koncepcję przygotowań, a Weronika ma prawo myśleć inaczej – komentuje jej słowa w rozmowie z „Super Expressem” Adam Kołodziejczyk, trener kadry biatlonowej. – Moim zdaniem wycofanie zawodniczki ze startu nie pomogłoby w żaden sposób. Zawody są najlepszym treningiem.
Zobacz: Andrzej Duda na skokach w Zakopanem. Zobacz, jak oklaskiwał Stocha [WIDEO]
Nowakowska przyznaje, że problem leży w psychice. – Tegoroczne strzelanie jest nie tyle kwestią umiejętności, co stanu umysłu i poziomu stresu. Jeśli chodzi o startowanie na siłę, bez pewności siebie, zamiast się zatrzymać i spokojnie popracować, chętnie bym tak zrobiła, ale ja nie mam nic do powiedzenia w tej sprawie – dodaje dwukrotna medalistka MŚ 2015.
– Dziewczyna jest rozregulowana, być może medale mistrzostw świata wywarły na nią jakąś dodatkową presję wyniku i sobie z tym nie radzi – zastanawia się Kołodziejczyk. – Tylko że sportowcy muszą żyć z tym, że czasem idzie gorzej. Coś może powiedzieć o tym współpracujący z nami Tomek Sikora. Uważam zresztą, że może on być dla dziewczyn najlepszym psychologiem. Weronika nie jest teraz w najlepszej formie psychicznej, ale wierzę, że podczas najbliższych startów w USA nastąpi przełamanie – ma nadzieję trener kadry.