- Chinka nagle zaczęła grać jak w transie. Nic nie mogłam poradzić! - żaliła się dziennikarzom zaraz po meczu Radwańska, która przegrała 6:2, 1:6, 4:6 i zakończyła udział w US Open już w drugiej rundzie.
W pierwszym secie Peng grała słabo, popełniając mnóstwo błędów. Nagle jednak zmieniła się nie do poznania. W drugiej partii zmobilizowana Chinka biegała jak maszyna do każdej piłki, zasypując Agnieszkę mocnymi, płaskimi, trudnymi do obrony uderzeniami.
- No ile można?! Ja pier..., cały czas to samo! - przeklinała sfrustrowana Isia po kolejnych świetnych zagraniach rywalki, zaskoczona własną bezradnością.
Polka nie grała źle, kiedy jej nie szło, inteligentnie próbowała wybić rozpędzoną Chinkę z uderzenia, zmieniając taktykę. Jednak Peng na wszystko miała odpowiedź.
- Jestem strasznie rozczarowana, bo miałam tu dojść dużo dalej niż do drugiej rundy. Nie mam jednak sobie wiele do zarzucenia. Wiem, kiedy przegrywam, bo gram źle, ale to nie był ten przypadek. Ona grała po prostu za dobrze, wszystko jej wchodziło - narzekała Radwańska.
Isia odpadła w II rundzie, tak samo jak przed rokiem. Wielka szkoda, bo losowanie miała dobre i była świetna okazja, żeby dojść naprawdę daleko i zarobić mnóstwo punktów do światowego rankingu.
Na drodze do ćwierćfinału nie było sióstr Williams, na których Isia zwykle rozbijała się w drodze po wielkoszlemowy sukces. Nie było też Szarapowej czy Kuzniecowej, z których siłowym tenisem Polka również ostatnio nie mogła sobie poradzić.
- Czuję się tu świetnie, stać mnie nawet na dojście do finału - mówiła tuż przed startem w US Open Agnieszka Radwańska...