Anna Woźniacka: Karolina mogła grać w tenisowej reprezentacji Polski, ale jej nie chcieli!

2010-10-23 15:30

W młodości była siatkarką, grała nawet w reprezentacji Polski. Teraz jest matką... duńskiej bohaterki narodowej, dba o to, żeby Karolinie Woźniackiej (20 l.) niczego nie brakowało. Tylko "Super Expressowi" Anna Woźniacka (47 l.) opowiada o codziennym życiu pierwszej tenisistki światowego rankingu.

"Super Express": - Za trzy lata Polska i Dania wspólnie zorganizują siatkarskie mistrzostwa Europy. Będzie pani kibicować reprezentacji Polski?

Anna Woźniacka: - Szczerze mówiąc, teraz... nie bardzo się interesuję siatkówką (?!). W latach osiemdziesiątych grałam w lidze, byłam nawet powoływana do kadry. Ale na studiach poznałam Piotra. Potem on wyjechał grać w piłkę nożną do Danii. W 1985 roku pojechałam do niego na wakacje i... zostałam. Moja przygoda z siatkówką skończyła się wtedy. Teraz nawet nie śledzę tego, co się dzieje, choć wiem, że Polska ma mocne reprezentacje. W Danii siatkówka jest niezbyt popularna, wszyscy żyją tenisem (śmiech).

- Spora w tym pani zasługa...

- Rzeczywiście, zaczęło się ode mnie. W Danii złapałam tenisowego bakcyla. Piotr uczył mnie gry, kiedy urodziły się dzieci, najpierw Patryk, potem Karolina. Mała od dziecka nam kibicowała, patrzyła, jak odbijamy. Sadzałam ją na stołku sędziowskim, ale ona tak prosiła, żeby Piotrek ją też nauczył. I tak jakoś samo poszło.

- Nie zakładaliście, że będzie grać zawodowo?

- A skąd! Chciała się bawić, to jej pozwalaliśmy. Ale kiedy zaczęła ogrywać nas, a potem dzieciaki w okolicy i dziewczyny w klubie, pomyśleliśmy, że najwyraźniej ma talent. A skoro może lać wszystkich w Danii, to czemu nie w Europie i na świecie?

- Kiedy kariera Karoliny nabrała rozpędu?

- Miała jakieś 12 lat, kiedy pokazała ją duńska telewizja w reportażu o złotych dzieciach. Zobaczył to następca tronu, książę Frederick. Jakiś czas później zaprosił nas do pałacu. Tak polubił Karolinę, że postanowił ufundować jej stypendium, za które mogła jeździć na zagraniczne turnieje. Książę Frederick ma zresztą z Karoliną stały kontakt, czasem się spotykają i grają w tenisa, często przyjeżdża na turnieje kibicować.

- Czujecie się bohaterami narodowymi?

- W mediach trwa dyskusja na temat największego sukcesu w historii duńskiego sportu. Niektórzy mówią, że to mistrzostwo Europy piłkarzy w 1992, inni - że zwycięstwa Karoliny. Na ulicy wszyscy rozpoznają Karolinę. Teraz bardzo popularny jest też Patryk, który gra w piłkę w pierwszoligowym Bronshoj i... występuje w "Tańcu z gwiazdami"!

- Był kiedyś pomysł, żeby Karolina grała dla Polski?

- Pewnie, grała nawet w mistrzostwach Polski juniorek. Ale zrobiła się afera. Wygrała urodzona w Niemczech Angelika Kerber i rodzice słabszych zawodniczek z Polski wymusili na Polskim Związku Tenisowym, żeby zakazał gry dzieciom emigrantów. Bez sensu...

- Czy Karolina ma polski paszport?

- Nie, bo można mieć tylko jeden. Kiedyś byłam w konsulacie, powiedzieli mi, że to jest do załatwienia w dwa tygodnie. Ale po co? Karolina jest obywatelką świata, a nie tylko Dunką czy Polką... Zresztą, jeśli chodzi o jedzenie, też jest światowa, lubi sushi, włoskie makarony, duńskie klopsiki i polski rosół. Bezkonkurencyjny jest tylko bigos, który robi jej babcia w Kraśniku!

Przeczytaj koniecznie: Karolina Woźniacka dla "Super Expressu": Agnieszka wróci do dziesiątki

Najnowsze