Dwa tygodnie temu Jerzy Janowicz przeszedł zabieg wstrzyknięcia do kolana komórek macierzystych, mających przyspieszyć leczenie kontuzji. Kuracja okazała się na tyle skuteczna, że łodzianin zagrał w Wiedniu. Jednak w pierwszym secie widać było, że jest daleki od optymalnej formy, a uraz przeszkadza mu w grze. Słabo serwował i popełniał dużo niewymuszonych błędów. W dodatku trafił od razu na rywala bardzo solidnego i mądrze wykorzystującego gorszą dyspozycję Polaka.
Dominic Thiem ma 22 lata, a w ostatnich miesiącach przebojem wdarł się do pierwszej "20" rankingu ATP (obecnie nr 19). Gra trochę jak nasza Agnieszka Radwańska - znakomicie w defensywie, popełnia mało niewymuszonych błędów, świetnie porusza się po korcie i potrafi wyprowadzać zabójcze kontry. W dodatku błyskotliwy Austriak mógł liczyć na żywiołowy doping wiedeńskiej publiczności, która szalała ze szczęścia, gdy jej pupilek w pierwszej partii demolował bezradnego Janowicza i radośnie biła brawo po kolejnych błędach naszego tenisisty.
Zobacz: Agnieszka Radwańska zarobi w Singapurze gigantyczne pieniądze!
Sytuacja zmieniła się zupełnie w drugim secie. Łodzianin zaczął grać dużo lepiej, częściej trafiał w kort i zdominował słabszego fizycznie Thiema, który pod presją mylił się coraz częściej. Jerzyk przełamał podanie Austriaka i prowadził już 5:2. Potem miał piłkę setową, ale nie wykorzystał jej, a później roztrwonił całą przewagę. Na szczęście niezrażony tym zachował zimną krew w dramatycznym tie-breaku. Wygrał go 7-5, doprowadzając do trzeciej partii.
Decydujący set był już popisem Polaka, który szybko przełamał rywala, a potem pewnie bronił przewagi. Miło było patrzeć na coraz bardziej ponure miny austriackich kibiców po kolejnych świetnych akcjach łodzianina.
W II rundzie Janowicz zagra z Amerykaninem Stevem Johnsonem (nr 47). Jerzyk, który ostatnio spadł na 65. miejsce w rankingu, po turnieju w Wiedniu powalczy jeszcze w Bazylei (26.10) i w Paryżu (2.11).