Zajmująca 6. miejsce w rankingu Na Li to rywalka, która wyjątkowo Polce nie leży. Jesienią 2012 roku zlała ją trzy razy w ciągu zaledwie dwóch miesięcy. Jednak na początku tego sezonu Radwańska ograła Li w 1/2 finału turnieju w Sydney, więc wydawało się, że przegoniła wreszcie swój "chiński koszmar". Nic z tego...
Pierwszy set był niezwykle zacięty. Przy stanie 5:4 Polka serwowała, ale zmarnowała okazję na wygranie partii. - Miałam swoje szanse, a kiedy się ich nie wykorzystuje, trzeba za to zapłacić - podsumowała mecz Agnieszka, która drugi set zaczęła od prowadzenia 2:0, ale potem znów dała się zdominować agresywnie grającej Chince.
- Od początku grała bardzo solidnie, cały czas spychała mnie do głębokiej defensywy. W niektórych gemach nie mogłam kompletnie nic zrobić - chwaliła rywalkę Isia.
Szkoda, bo po fenomenalnym w wykonaniu Polki początku sezonu apetyty były ogromne. Agnieszka na pewno utrzyma 4. miejsce w rankingu, ale przecież miała wspinać się na szczyt, a nie bronić zajmowanej pozycji.
- Co teraz? Za chwilę idę potrenować ciężko na siłowni - zaskoczyła na konferencji dziennikarzy. - Żartuję - wyjaśniła szybko, gdy zobaczyła, że ci myślą, iż mówiła poważnie. - Zrobię sobie kilka dni wolnego, a potem wrócę na trochę do domu. Kolejne występy to Puchar Federacji oraz turnieje w Dausze i Dubaju - dodała.