Chińczycy zabierają Na Li pieniądze i jeszcze mają do niej pretensje

2011-02-01 10:11

Kiedy Na Li, finalistka tegorocznego Australian Open, odebrała czek na 1 174 323 australijskie dolary, natychmiast zgłosił się do niej urzędnik z chińskiej federacji i prrzypomniał, że jest jej winna 117,5 tysiąca.

Bezpretensjonalna tenisistka z Chin zdobyła sympatię światowej widowni. Nie dość, że napędziła Kim Clijsters sporo strachu w finale, to potem wzruszyła wielu publicznym wyznaniem miłości dla męża i trenera Jiang Shana. Pobrali się 5 lat temu i oboje mieszkają w Wuhan, skąd Na Li pochodzi. Przywiązanie do kraju sporo Na Li kosztuje, bo oprócz podatków musi płacić 10-procentowy haracz chińskiej federacji tenisowej.Resztą jej zasobów finansowych dysponuje...Jiang Shan, który oszczędnie wydziela żonie kieszonkowe.

Po finale w Melbourne  Chińczycy mieli do Na Li pretensje, że... kazała uciszyć grupę kibiców z Chin, którzy w trakcie meczu z Clijsters zaczęli jej udzielać głośnych instrukcji jak ma grać. To niepojęte żeby zawodniczka nie chciała słuchać rad "kolektywu". No i co to za zwyczaj uciszać kibiców !  Ona ma grać i płacić !

Najnowsze