Hubert Hurkacz do US Open przystępował ze sporymi nadziejami. W ostatnich tygodniach jego forma wyraźnie zwyżkowała i miał prawo wymagać od siebie przynajmniej kilku spotkań na tym wielkoszlemowym turnieju. Niestety, rzeczywistość dla sklasyfikowanego na 35. miejscu w rankingu ATP zawodnika okazała się bardzo brutalna. W I rundzie zawodów trafił na doświadczonego francuskiego przeciwnika. Po pierwszym secie rywalizacji z Jeremym Chardym nic nie zwiastowało porażki wrocławianina. Zajmujący 74. miejsce rywal "Hurkiego" przegrał otwierającą starcie partię 3:6. W kolejnej jednak to on wygrał w tych samych rozmiarach. Trzeci set po tiebreaku padł łupem Hurkacza, ale w dwóch ostatnich setach Chardy grał jak z nut. Ostatecznie spotkanie Hurkacz - Chardy zakończyło się wynikiem 6:3, 3:6, 7:6 (6), 1:6, 4:6.
Po ostatniej piłce wyraźnie było widać, że Hubert Hurkacz jest mocno rozgoryczony. Mimo fatalnego nastroju, nasz rodak nie przeszedł obojętnie obok wspierających go kibiców. Choć łzy same napływały mu do oczu, to cierpliwie rozdawał autografy, tak by żaden z fanów nie wyszedł z obiektu rozczarowany. Tym samym zasłużył na ogromny szacunek wśród wszystkich obserwatorów tenisa.
Trudno się dziwić, że Hubert Hurkacz przeżywał mocno swoją porażkę w pierwszej rundzie US Open 2019. W ubiegłym roku doszedł tam bowiem do II rundy. Odpadnięcie już po pierwszym spotkaniu oznacza, że spadnie również w w rankingu ATP. Nie obroni bowiem punktów sprzed roku. Polaka czeka jeszcze rywalizacja w deblu. Wystąpi w parze z Kanadyjczykiem Vaskiem Pospisilem, a ten duet zmierzy się z Bobem i Mike'iem Bryanami.
Polecany artykuł: