- To jeszcze nie były wyżyny moich możliwości. Stać mnie na dużo więcej - mówił Hurkacz po zwycięstwie 4:6, 7:6(6), 6:4 nad Renzo Olivo. Młody Polak obronił pięć meczboli (!), popisując się niesamowicie efektownymi zagraniami, jak wtedy, gdy po lobie rywala dogonił piłkę i w pełnym biegu trafił w linię, uderzając tyłem do siatki.
- Na treningach lubię dla zabawy potrenować takie uderzenia, ale teraz aż się zdziwiłem, że tak ładnie mi to wyszło - uśmiechał się Hubert, nr 587 w rankingu ATP.
Agnieszka Radwańska dostała tort. Zobacz, jak Isia świętowała 27. urodziny [GALERIA]
Gdy został powołany do kadry na historyczny mecz w Grupie Światowej Pucharu Davisa, wydawało się, że będzie jedynie sparingpartnerem dla doświadczonych kolegów. Na treningach prezentował się jednak tak dobrze (w sparingu rozgromił 6:1 Michała Przysiężnego), że wskoczył do składu.
- Wiem, że jeszcze mam duże rezerwy. Chcę być bardziej regularny z końca kortu, zamierzam też poprawić serwis. W ciągu dwóch lat chcę być w pierwszej setce rankingu. Cel na ten sezon? Awans w okolice 180. miejsca - deklaruje.
Hurkacz to finalista juniorskiego Australian Open w grze podwójnej. Na razie ogrywa się w mniejszych turniejach, zbierając doświadczenie. - Teraz polecę do USA i potrenuję z dobrymi zawodnikami w czasie turnieju w Indian Wells. Zagram też w dwóch mniejszych imprezach. A potem muszę wracać do szkoły. Uczę się w Sopockiej Akademii Tenisowej - zdradza.
Młodzi tenisiści zmagają się z problemami finansowymi. Kibice doskonale znają historię o dziadku sióstr Radwańskich, który wyprzedawał kolekcję obrazów, żeby wnuczki miały za co jeździć na turnieje, czy o rodzicach Janowicza, którzy sprzedawali kolejne sklepy.
- Większą część kosztów na razie pokrywają moi rodzice. Trochę wspiera mnie też związek i firma z odżywkami. Sponsorzy jeszcze nie ustawiają się w kolejce. Może od jutra? Czekam na telefony - śmieje się Hubert Hurkacz.