Iga Świątek zagrała już po raz piąty z Julią Putincewą, a wszystkie poprzednie spotkania wygrała, nie tracąc w nich ani jednego seta. W tym roku pokonała już reprezentantkę Kazachstanu dwa razy - 6:1, 6:2 w Indian Wells i 6:3, 6:4 w Rzymie. Wiadomo było jednak, że na trawie Putincewa może się okazać dla Świątek dużo bardziej niewygodną rywalką niż na innych nawierzchniach. Niewysoka tenisistka (nr 163 cm) na kortach trawiastych grać lubi i potrafi, co potwierdziła przed Wimbledonem, wygrywając turniej WTA w Birmingham. - To zawodniczka, która jest dobra w defensywie. Będę musiała być cierpliwa i wybierać dobre momenty do ataku - mówiła Iga Świątek przed meczem.
Pierwszy set nie zapowiadał kłopotów i porażki. Iga Świątek znów bardzo dobrze serwowała, kontrolując przebieg rywalizacji. Jedno przełamanie podania rywalki pozwoliło jej zgarnąć pierwszą partię. Wszystko zmieniło się w drugim secie. Julia Putincewa podniosła swój poziom, a gra Polki zupełnie się posypała. Popełniała mnóstwo błędów, zwłaszcza z forhendu, który rywalka konsekwentnie atakowała. Uskrzydlona reprezentantka Kazachstanu poczuła krew i grała jak w transie. Odgrywała niesamowite piłki, przedłużając wymiany i czekając na błędy Igi. A liderka rankingu myliła się bardzo często.
Iga Świątek od stanu 1:1 przegrała aż dziewięć gemów z rzędu! Była zupełnie bezradna. Być może coś jej dolegało, bo dawała znaki swojemu zespołowi, że ma problemy z oddychaniem. W ostatnim secie zdołała urwać dwa gemy. Wcześniej potrafiła odwracać losy meczów w beznadziejnych sytuacjach, ale teraz widać było, że nie czuje się dobrze na korcie. W 4. rundzie czekała już Jelena Ostapenko.
Rok temu Iga Świątek odpadła z Wimbledonu w ćwierćfinale, więc straci sporo punktów, ale jej przewaga w rankingu jest duża i bezpieczna. Do gry wróci w swoim "drugim domu" - na kortach im. Rolanda Garrosa w Paryżu. Powalczy tam o medale igrzysk olimpijskich (początek rywalizacji 27 lipca).