Po dobrej grze w Australii Świątek dotarła do półfinału, w którym nie sprostała grającej jak maszyna Amerykance Collins. Nie miała przez całe spotkanie odpowiedzi na potężne zagrania rywalki, która zdominowała siłą najlepszą polską tenisistkę. Na pewno jednak Iga nie ma się czego wstydzić i może z podniesioną głową wyjeżdżać z antypodów. Kiedy 24 godziny po porażce półfinałowej analizowała jej przyczyny w wypowiedzi dla PAP, skomentowała: – Ten mecz opierał się głównie na szybkiej reakcji i pierwszych piłkach. Poza tym dobrze się czułam i jestem przyzwyczajona do gry na zmęczeniu. Jestem na tyle dobrze przygotowana fizycznie, że gdybym miała więcej szans pograć z Danielle dłuższe akcje, to ten mecz łatwiej byłoby mi odwrócić na swoją korzyść. Ona ewidentnie zdominowała mnie w tych krótkich wymianach – wskazuje Iga Świątek.
Do kolejnego startu w turnieju WTA w Dubaju pozostały dwa tygodnie. Jak je spędzi raszynianka? Przyznała, że chciałaby będąc w kraju zrobić jedną ważną rzecz...
– W niedzielę wylatuję z Melbourne. Skłaniam się ku temu, by mimo wszystko udać się do Warszawy, bo jest dość długa przerwa między turniejami. Chciałabym wrócić do domu, żeby trochę zresetować głowę oraz ciało i wrócić bardziej świeża. Myślę, że to mi sporo da. Chciałabym też trochę pojeździć samochodem – zdradza Świątek. – Bo nie po to robiłam prawo jazdy, żebym była tylko wożona przez kierowców turniejowych. Z tego co wiem, trener planuje wylot do Dubaju siedem dni przed moim potencjalnym pierwszym meczem. Ale sytuacja jest dynamiczna.