- Już wkrótce o te 2-3 km/h mogę się poprawić - mówi "Super Expressowi" Jerzy Janowicz (22 l.), rewelacyjny polski tenisista.
"Super Express": - Zaraz po sukcesie w Paryżu rzuciłeś na spotkaniu z dziennikarzami, że już kilku ludzi w kraju cię nienawidzi. Co miałeś na myśli?
Jerzy Janowicz: - To całkiem normalne, że kiedy uda ci się odnieść taki sukces, masz coraz więcej fanów, ale też zawsze znajdą się ludzie, którzy będą cię nie lubić. Tak samo było z Małyszem.
- Zawiść i zazdrość?
- Na pewno też, ale nie tylko. Po prostu zawsze kogoś będziesz drażnić, na przykład swoim zachowaniem na korcie. Ja też nie pałam miłością do wszystkich tenisistów. Mam swoich faworytów, ale są też tacy, za którymi nie przepadam.
- Po turnieju w Paryżu w kraju wybuchła prawdziwa "jerzykomania". Ta eksplozja popularności była dla ciebie bardziej przyjemnością czy udręką?
- Na początku rzeczywiście było ciężko, co za dużo, to nie zdrowo. Na szczęście udało mi się już z tą nową sytuacją oswoić. Mam do siebie zdrowy dystans, "parcia na szkło" nigdy nie miałem, zawsze chciałem być tylko sobą, nigdy nikogo nie udawałem. Dlatego myślę, że to, co się wydarzyło, mnie nie zmieni. Półtora tygodnia temu wznowiłem treningi i kiedy podczas nich ciężko pracuję, czuję się jak zwykły Jerzy Janowicz, którym zawsze byłem. To, co wydarzyło się w Paryżu, było piękne, ale traktuję to jako zamknięty rozdział. Przede mną nowy sezon i nowe wyzwania. Celem jest jeszcze lepsza gra niż ta w Paryżu.
- Udaje ci się zaserwować piłkę z prędkością ponad 250 km/h. Myślisz, że tutaj też masz jeszcze rezerwy?
- Jestem o tym przekonany. Może nie będzie tak, że nagle zwiększę swoją siłę i pobiję mój rekord o 10 km/h, ale o 2-3 km/h na pewno jestem w stanie się wkrótce poprawić. Razem z trenerem od przygotowania fizycznego wykonujemy ciężką robotę.
- W 2012 roku zarobiłeś na korcie blisko pół miliona dolarów. Pozwoliłeś sobie na jakieś szaleństwo?
- Kupiłem sobie tylko jedną grę komputerową za 100 złotych, więc tej zarobionej puli za bardzo nie naruszyłem (śmiech). Wygrane pieniądze będą inwestowane w mój tenis. Koszty kariery rosną, więc wolę oszczędzać.
- A wakacje? Siostry Radwańskie wyskoczyły na Kubę. Nie miałeś ochoty tak jak one polecieć w jakieś ciepłe miejsce?
- Byłem tak zmęczony, że nie miałem ochoty nigdzie się ruszać, a widoku samolotu bym nie zniósł. Wolałem posiedzieć w domu, skorzystać ze swojego łóżka, salonu, komputera, telewizora. Tego mi bardzo brakowało.
- Podpisałeś właśnie kontrakt reklamowy z Peugeotem, a podobno finalizujesz rozmowy z kolejnym dużym sponsorem...
- To prawda, rozmowy są w już końcowej fazie i mam nadzieję, że lada moment umowa zostanie podpisana, a ja dzięki niej będę mógł przeżyć w spokoju następny sezon.
- Andżelika Kerber (nr 5 na świecie, red.) powiedziała niedawno, że jak uda jej się wygrać Wielkiego Szlema, to wyskoczy z samolotu ze spadochronem. A ty jak będziesz taki sukces świętował?
- Pewnie też zrobię coś szalonego, ale nie chcę tego już teraz planować. Niech to będzie spontaniczna akcja.