Rodzice w życiu sportowców bardzo często odgrywają kluczową rolę. Nierzadko zdarza się, że przy okazji największych sukcesów to właśnie do mamy lub taty kierowane są pierwsze słowa podziękowania. W przypadku Igi Świątek nie jest inaczej. Tenisistka przy każdej możliwej okazji mówi o swoim tacie, Tomaszu Świątku. Były olimpijczyk czuwa nad córką od pierwszych treningów na korcie i wciąż jest blisko najważniejszych wydarzeń.
Tomasz Świątek o zachowaniu Igi. Musiał reagować, pojawił się niebezpieczny moment
W rozmowie z PAP Tomasz Świątek wyjawił, że od zawsze starał się wychowywać córki tak (Iga Świątek ma siostrę Agatę - przyp.red.), aby w rodzinie panowała dobra atmosfera i nie brakowało szczerych rozmów. - Przyznam, że odkąd obie córki były małe, starałem się, żeby nasze wzajemne relacje były jak najbardziej otwarte, szczere, żeby nie było między nami żadnych tajemnic czy też tematów, których się unikało. Często się słyszy, że rodzice strofują swoje dzieci: „ty się nie odzywaj, bo jesteś za młody, za mały”, „to nie twoja sprawa”, „nie ty decydujesz”. U nas w domu tego nigdy nie było, zawsze wszystkie tematy przegadywaliśmy wspólnie - powiedział Świątek.
Okazuje się, że był jeden moment, w którym Iga Świątek zaczęła "gwiazdorzyć". Ojciec bardzo szybko sprowadził ją na ziemię. - Kiedy Iga w 2018 roku zdobyła pierwszy juniorski tytuł wielkoszlemowy, to mam wrażenie, że jej się wydawało, iż osiągnęła już swój szczyt itd. Wtedy przez kilka dni zaczęła bujać w obłokach i, mówiąc żartobliwie, trochę gwiazdorzyć. A przecież musiała wrócić do treningów. Wtedy odbyliśmy dosyć poważną rozmowę, musiałem trochę ją ściągnąć na ziemię, żeby zrozumiała, że ten sukces, co prawda spory, to tak naprawdę dopiero początek i jeszcze wiele może w przyszłości osiągnąć - wyjawił ojciec tenisistki. - Od początku wspierałem córkę, zawsze wierzyłem, że będzie w stanie odnosić sukcesy, także w czasach, gdy właściwie poza mną nikt na to nie liczył. Ale też nigdy nie wywierałem na nią jakiejś presji, że tak powinno się wydarzyć, że musi wygrywać. Przyznam szczerze, że sam nie potrafię wytłumaczyć, skąd się wzięły te moje fantazje o jej sukcesach, przecież nigdy nie byłem tenisistą, nie miałem żadnego doświadczenia w tej dyscyplinie. Ale chyba jest tak, że gdy dziecko ufa rodzicowi i wierzy w to, co on mówi, to nie trzeba go specjalnie przekonywać do wysiłku i zaangażowania - dodał Tomasz Świątek.