"Super Express": - Płynie w tobie polska krew i doskonale mówisz po polsku. Ale urodziłaś się w Niemczech i dla nich grasz...
- Tak. W Polsce mieszka jeszcze tylko moja babcia. Tata i mama wyjechali do Niemiec, zanim przyszłam na świat. Mama jest artystką, maluje, tata doktoryzował się we Wrocławiu, tematem pracy był tenis, konkretnie: "Metody treningowe przyśpieszenia szybkości serwisu przy zachowaniu precyzji".
- Chyba eksperymentował na tobie, bo twoją najsilniejszą bronią jest serwis. Eksperci typują, że pobijesz rekord Venus Williams (209 km/godz.).
- Postaram się. Zdarzało mi się już posyłać serwisy powyżej 200 km/godz. Mój rekord to 203 km/godz.
- Jelena Janković twierdzi, że nie ma na świecie tenisistki, która uderzałaby mocniej od ciebie...
- Jeżeli Jelena tak mówi, to widocznie tak jest (śmiech). Nie wiem, skąd mam tyle siły, to chyba naturalne.
- Przyjaźnisz się z polskimi tenisistkami?
- Tak i to od wielu lat, szczególnie z siostrami Radwańskimi. Nasza przyjaźń zaczęła się od tego, że zlaliśmy je z Karoliną Woźniacki we Wrocławiu w drużynowych mistrzostwach Polski. Miałam wtedy 11 albo 12 lat, graliśmy z Karoliną we wrocławskim klubie, one reprezentowały Kraków.
- Szkoda, że nie gracie teraz z Karoliną w reprezentacji Polski. Razem z Radwańskimi tworzyłybyście światową potęgę.
- Szkoda, ale niestety ułożyło się inaczej.
- Grę w Roland Garros zakończyłaś na pierwszej rundzie porażką z Czeszką Safarovą. Co się stało?
- Naprawdę nic nie mogłam zrobić. Byłam zupełnie wykończona po pobycie w szpitalu. Wszystko zaczęło się w ubiegłym tygodniu, w piątek po południu. Wieczorem miałam lecieć na Warsaw Open, ale nagle dostałam straszliwych bólów brzucha. W szpitalu lekarze zdiagnozowali, że to wyrostek robaczkowy, chcieli mnie od razu ciąć. Wszyscy chirurdzy w szpitalu byli jednak zajęci i operację przełożono na następny dzień. A następnego dnia okazało się, że to nie wyrostek, ale bardzo silna infekcja. Miałam więc szczęście w nieszczęściu. Nie operowano mnie, wyszłam ze szpitala po pięciu dniach i przyleciałam do Paryża. Ale przegrałam i jest mi smutno. Tak samo smutno było mi, że nie mogłam przylecieć do Warszawy. Tak chciałam zagrać w Polsce.
Sabine Lisicki (20 l.)
Urodzona w Troisdorf (Niemcy), mieszka w Bradenton (Floryda, USA)
178 cm, 70 kg
Numer 39 na świecie
W kwietniu wygrała turniej w Charlton, zwyciężając m.in. z Venus Williams, Bartoli i Woźniacki.
Trenuje tenis od 7. roku życia (trenerem jest tata - Richard)
Mówi perfekcyjnie po niemiecku, angielsku i polsku
Zarobiła w tym roku na kortach 254 936 dolarów (w sumie 528 085).