Przepisy antydopingowe w tenisie są surowe. Czołowe zawodniczki muszą podawać miejsce swojego pobytu agencji walczącej z dopingiem. Muszą też informować SMS-em o każdym wyjściu do kina, restauracji czy na spacer! - To bywa bardzo męczące i irytujące. Kontrolerzy pojawiają się nagle, bez zapowiedzi, w dziwnych miejscach - zdradza Agnieszka Radwańska.
Przeczytaj koniecznie: Radwańska woli grać w deblu?
Yanina Wickmayer w połowie poprzedniego roku nagle zaczęła osiągać znakomite wyniki, awansowała do pierwszej dwudziestki rankingu (teraz jest 16.). Wtedy też trzy razy nie podała miejsca swojego pobytu. Przypadek? Według przepisów powinna za to dostać roczną dyskwalifikację (kilkoro tenisistów właśnie tak zostało ukaranych).
Wickmayer w sądzie tłumaczyła, że nie podała miejsca pobytu, bo nie mogła zalogować się na specjalnej stronie, a potem była za granicą, gdy komisja jej poszukiwała. I uwierzyli jej...
- Nie wiem, po co są te przepisy, skoro można być bezkarnym. Wickmayer przez cały rok unikała kontroli antydopingowej, a mimo to gra dalej - denerwuje się Robert Radwański, ojciec i trener Agnieszki i Uli. - Jestem absolutnie pewien, że gdyby któraś z moich córek raz zapomniała poinformować, gdzie jest, miałaby zapewnione długie wakacje od tenisa...
Patrz też: Szarapowa w Australian Open: Pieniądze szczęścia jej nie dają
Wickmayer uniknęła kary. W styczniu wygrała turniej w Auckland, a potem dotarła do 4. rundy Australian Open (przegrała za słynną rodaczką Justine Henin). Teraz w Bydgoszczy zrobi wszystko, by pomóc reprezentacji Belgii wygrać z Polską i awansować do grupy światowej Pucharu Federacji. Agnieszka Radwańska, Marta Domachowska (24 l.), Alicja Rosolska (25 l.) i Klaudia Jans (26 l.) zapowiadają, że to jednak Polska wygra i wywalczy awans.
NIE PRZEGAP
Polska - Belgia,
sobota, 14.55, TVP Sport,
niedziela 11.55, TVP Sport.
W Internecie na www.sport.tvp.pl