Gdy Radim Żonda zapukał do drzwi, Petra Kvitova wpuściła go bez wahania. Czeska tenisistka spodziewała się kontroli antydopingowej i uznała, że mężczyzna jest członkiem jej komisji. Chwilę później zdała sobie sprawę, jak straszliwie się pomyliła, a niespodziewana wizyta zakończyła się koszmarem, który w pamięci sportsmenki pozostanie na zawsze. W łazience mężczyzna przyłożył nóż do szyi dwukrotnej mistrzyni Wimbledonu. Jakimś cudem Petra Kvitova zdołała się uwolnić, choć z ataku nie wyszła bez szwanku.
Czeszka walczyła jak mogła i w wyniku starcia doszło do poważnych obrażeń jej ręki. Przez pół roku nie mogła grać w tenisa. Udzieliła kilku głośnych wywiadów, w których otwarcie mówiła, że wydarzenia z grudnia 2016 roku budzą w niej ogromny lęk. Nieco spokojniejsza zrobiła się po kilku miesiącach, gdy policja wreszcie ujęła sprawcę. Sama poszkodowana zeznania złożyła w zeszłym miesiącu.
Rozprawa przeciwko Radimowi Żondzie odbyła się we wtorek w sądzie rejonowym w Brnie. Sędziowie nie mieli wątpliwości, co do zeznań tenisistki i wyrok ogłoszony przez Dagmar Bordovską sprawił, że napastnik najbliższe 8 lat spędzi w więzieniu. Prokuratura domagała się 12 lat pozbawienia wolności dla sprawcy, ale sędzia nie do końca wierzyła w relacje świadków obrony.