Sprawa rosyjskich i białoruskich sportowców, w tym tenisistów, jest bardzo drażliwa. Część fanów chciałaby ich całkowitego wykluczenia z rozgrywek międzynarodowych, co w niektórych sportach ma miejsce, ale inni starają się sytuację bardziej wypośrodkować, bo każdy przypadek może być inny. Rok temu Wimbledon całkiem wykluczył zawodników z Rosji i Białorusi, a w tym roku musieli oni wypełnić specjalne deklaracje, w których zapewniają swoją neutralność i brak powiązań z reżimami Rosji i Białorusi. Emocji wciąż jednak nie brakuje, choćby wokół Aryny Sabalenki, która w ostatnich tygodniach zmieniła nieco swoją narrację, ale przed Wimbledonem zapowiedziała, że nie będzie odpowiadała na polityczne pytania. Teraz nowe światło na sprawę rzuca Alicja Rosolska. Polska tenisistka, która nie miała szczęścia na tegorocznym Wimbledonie, w rozmowie z Interią ujawniła rzeczy, o których wielu fanów nie ma pojęcia.
Alicja Rosolska rzuca nowe światło na relacje Ukraińców z Rosjanami i Białorusinami
Jest jasne, że żaden ze zdrowo myślących zawodników czy zawodniczek nie opowie się otwarcie za wojną, chociaż o otwarte deklaracje przeciwko niej czasami także nie jest łatwo, tak jak było w przypadku Aryny Sabalenki. Alicja Rosolska w rozmowie z Interią przekonuje, że część zawodniczek z Rosji stara się jednak realnie wesprzeć kraj, który został zaatakowany przez reżim rządzący ich ojczyzną. – Bardzo dużo dziewczyn z Białorusi i Rosji, które są na tourze, są przeciwko wojnie. Wypowiadają się w ten sposób. Czasami nawet pytają się Ukrainek, jak sytuacja u nich w domu, czy wszystko w porządku. Wiem, że niektóre dziewczyny z tych krajów pomagają Ukrainkom nawet finansowo – powiedziała Alicja Rosolska.
Polska deblistka, która pożegnała się z tegorocznym Wimbledonem niestety, już w pierwszej rundzie, nie chce także z góry oceniać zachowań takich zawodniczek jak wspominana już Sabalenka. – (...) sytuacja nie jest zero-jedynkowa. Tak naprawdę dopiero musielibyśmy się znaleźć w ich położeniu, żeby w pełni poznać sytuację, wiedzieć co czują i czy autentycznie czegoś się boją. Powiem tylko, że ja na początku, jak wybuchła wojna, sama byłam mocno przeciwko nim. Gdy Rosjanki pytały mnie, czy z nimi zagram w parze debla, to odmawiałam. Czułam urazę i niedosyt w ich postawach, wyobrażając sobie, że z medialnością tenisa mogłyby w tych sprawach więcej zdziałać w środkach masowego przekazu, zamiast siedzieć jak szare myszki – wyjawiła Rosolska.
– Później jednak usłyszałam od ludzi z WTA, że niektóre topowe Białorusinki, gdy tylko spróbowały coś zrobić, to później nawet bały się wyjść na kort. Drżały przed ewentualnym atakiem na ich rodziny, które pozostały w domach. Sama nie wiem, czy gdybym miała ryzykować życie rodziców, babć, dziadziów lub cioć, to jak wtedy bym reagowała. Czy tak samo, jak teraz, z punktu widzenia obserwatora, czy już zupełnie inaczej. To tak ciężki temat, iż naprawdę trudno go oceniać. Jedno jest pewnie, każda z tych dziewczyn, które znam i kojarzę, chce, aby wojna się zakończyła – dodała polska deblistka.