To pierwszy wielkoszlemowy triumf Polaka od 1978 r., gdy Wojciech Fibak też wygrał debla na Australian Open (w parze z Australijczykiem Warwickiem). W finale Kubot i Lindstedt nie dali żadnych szans Ericowi Butoracowi z USA i Ravenowi Klaasenowi z RPA (6:3, 6:3). Szczególnie Polak w najważniejszych momentach grał fenomenalnie.
Przeczytaj: Australian Open 2014. Historyczny triumf Wawrinki! Nadal poskromiony.
- To był chyba mój najlepszy mecz deblowy w karierze - przyznał Kubot, który za triumf w Melbourne dostał 700 tys. zł.
Kiedy Łukasz wykonywał na korcie swój taniec, jego 37-letni partner rozbeczał się jak dziecko. To był jego czwarty wielkoszlemowy finał. Wszystkie trzy poprzednie przegrywał.
- Myślę, że bardziej cieszę się z tego, że Robertowi się wreszcie udało, niż z tego, że to ja wygrałem. To wspaniały, ciężko pracujący profesjonalista. Cieszę się, że wysłał do mnie tego SMS-a - dodał Łukasz.
O jakiego SMS-a chodzi? Lindstedt miał w Melbourne zagrać w parze z Juergenem Melzerem, ale Austriak w ostatniej chwili musiał się wycofać z powodu kontuzji. Szwed zaczął więc szukać nowego partnera i wybór padł na Polaka.
- Jeszcze to do mnie nie dociera, jestem tak szczęśliwy, że brak mi słów. Chciałbym zadedykować to zwycięstwo mojej rodzinie. Są zawsze ze mną na dobre i na złe, wiedzą najlepiej, ile ciężkiej pracy w to włożyłem - dodał Łukasz w rozmowie z wysłannikiem Eurosportu. - Dzisiaj będzie na pewno długa noc. Nie ręczę za to, co będzie się działo, bo prawdopodobnie wpadnę w sieci szwedzkich kibiców - zakończył ze śmiechem polski zwycięzca Wielkiego Szlema.
Ojciec zwycięzcy Australian Open Janusz Kubot (55 l.): Łukasz zasłużył na pomidorówkę!
- Jesteśmy bardzo dumni z syna. Po meczu łza mi się zakręciła w oku, gdy swój sukces zadedykował rodzinie. Finał Australian Open żona oglądała w Lubinie, a ja u mamy w Bolesławcu. Babcia Eugenia, mimo że ma 90 lat, nie opuści żadnej transmisji ze spotkań Łukasza. Kiedy syn był w domu na święta, to z babcią pół wieczoru przegadali na temat jego gry. W finale byłem dziwnie spokojny. O ile wcześniejsze spotkania mogły się różnie skończyć, to w ostatnim spotkaniu syn i Lindstedt od początku do końca wszystko mieli pod kontrolą. Po meczu krótko z nim rozmawiałem, pytałem, czy zamierza się zabawić i uczcić zwycięstwo. Tylko się roześmiał. Łukasz niebawem wybiera się do Polski. Za piękną postawę w Australii zasłużył na ulubioną pomidorówkę, którą zrobi mu mama. Żona już zadba, by lodówka była pełna, bo Łukasz jak jest w domu, to lubi sobie podjeść.