Finał Igi Świątek z Jasmine Paolini można było określać mianem "polskiego" meczu. Babcia włoskiej tenisistki mieszka w Łodzi, a sama zawodniczka sporo czasu spędziła w naszym kraju i potrafi mówić po polsku. To dało o sobie znać już po meczu, gdy obie finalistki wzięły udział w tradycyjnej ceremonii. Jako pierwsza głos zabrała przegrana Paolini, która skończyła przemowę po polsku. Od razu po niej głos zabrała Świątek i szybko dało się odczuć targające nią duże emocje. - Wiem, że mówisz po polsku, ale będę mówić po angielsku, żeby każdy zrozumiał - zdążyła rzucić Polka zanim po raz pierwszy wybiła się z rytmu.
Wielka Iga Świątek dołączyła do legend światowego tenisa. Nikt jej tego nie odbierze
Rozemocjonowana Iga Świątek z trudem przemówiła po wygraniu Roland Garros
Problemem Igi było... nagłośnienie na korcie imienia Philippe'a Chatrier. - Przepraszam, słyszę sama siebie - skomentowała Świątek, po czym zaczęła gratulować Paolini i jej sztabowi. Wtedy dały o sobie znać ogromne emocje, bo świeżo upieczona czterokrotna triumfatorka Roland Garros wyraźnie się wzruszyła. - O mój boże, przepraszam… - wydusiła z siebie, ale po chwili kontynuowała przemowę. - Kocham to miejsce, czekam cały rok, żeby tu wrócić. Dziękuję - dodała i ponownie się wzruszyła.
- Byłam prawie za burtą turnieju w drugiej rundzie, więc dziękuję za wspieranie i dopingowanie mnie, dzięki czemu dalej wierzyłam, że wygrana jest możliwa - wróciła do meczu z Naomi Osaką, który ewidentnie wciąż siedzi w jej głowie. Następnie zaczęła dziękować wszystkim nieobecnym na miejscu - siostrze, sponsorom i... - O mój Boże, teraz na pewno o kimś zapominam - po raz ostatni przerwała przemowę. To pełne emocji wystąpienie z pewnością na długo pozostanie w pamięci kibiców Świątek!