Pojedynek Agnieszki z Wickmayer był meczem niewykorzystanych szans. Polka prowadziła już 6:1, 3:0 i miała dwie szanse na 4:0. Nie wykorzystała ich. Podobnie jak później trzech piłek meczowych w tie-breaku drugiego seta. W całym spotkaniu Isia zanotowała aż 34 okazje na przełamanie rywalki. Wykorzystała jedynie osiem.
- To było bardzo frustrujące, bo w decydujących momentach ona znakomicie serwowała. Co tu jednak dużo mówić: zawaliłam - przyznaje Radwańska. - Tak naprawdę to nie ona wygrała, tylko ja przegrałam. Jedynym pocieszeniem jest dla mnie to, że mecz stał naprawdę na bardzo wysokim poziomie. Zabrakło mi odrobiny szczęścia i jednej wygranej piłki w tie-breaku...
Wcześniej, w sobotnich meczach Radwańska pokonała 6:2, 7:6 (7-5) Kristen Flipkens, Marta Domachowska uległa zaś Wickmayer 6:4, 1:6, 3:6. Dlatego niedzielna porażka Isi była kluczowa dla losów meczu Polska - Belgia w Bydgoszczy. Gdyby liderka polskiej drużyny wygrała, awans do grupy światowej byłby na wyciągnięcie ręki: wystarczyłoby zanotować jedno zwycięstwo w dwóch ostatnich meczach.
Tymczasem po porażce Radwańskiej swój niedzielny mecz z Flipkens przegrała Domachowska i porażka stała się faktem. Polki nie tylko nie awansują do pierwszej grupy światowej, ale jeszcze w kwietniu będą musiały się bronić przed spadkiem do grupy europejsko-afrykańskiej.