Kiedy Maria Szarapowa pod koniec kwietnia wróciła do gry po dyskwalifikacji za doping, trwała gorąca dyskusja, czy Rosjanka powinna dostawać "dzikie karty" od organizatorów turniejów. Przepustki dostała w Stuttgarcie, Madrycie i Rzymie, co spotkało się z protestami wielu gwiazd. Krytycznie wypowiadali się m.in. Andy Murray, Agnieszka Radwańska, Andżelika Kerber czy Karolina Woźniacka, przekonując, że Szarapowa nie powinna dostawać "dzikich kart". Eugenie Bouchard nazwała nawet Rosjankę oszustką i stwierdziła, że ta powinna mieć dożywotni zakaz gry w tenisowym cyklu.
Organizatorzy French Open decyzję o "dzikich kartach" mieli ogłosić 16 maja. I właśnie zdecydowali, że Maria Szarapowa, mistrzyni Roland Garros w 2012 i 2014 roku, nie dostanie przepustki ani do turnieju głównego ani nawet do kwalifikacji. Rosjanki zabraknie w Paryżu. Wystąpi za to w Wimbledonie. Po dobrych występach w Stuttgarcie, Madrycie i teraz w Rzymie Szarapowa jest już pewna, że dzięki wystarczająco wysokiej pozycji w rankingu będzie mogła zagrać co najmniej w kwalifikacjach do londyńskiego Szlema. I ma wciąż szansę zapewnić sobie miejsce w głównej drabince.