Wszystko zaczęło się na początku drugiego seta. Sędzia spotkania dał Williams ostrzeżenie, że ta kontaktowała się ze swoim trenerem, który według arbitra miał dawać jej wskazówki. W turniejach wielkiego szlema takie zachowanie jest zabronione. Amerykanka nerwowo zareagowała na to ostrzeżenie i zaczęła się kłócić.
W stronę sędziego padły słowa, że wolałaby umrzeć zamiast oszukiwać. Negatywne emocje w doświadczonej zawodniczce rosły. Wpływ na to miała również świetna postawa Osaki, która zagrała mecz życia. Williams ciągle miała pretensje do sędziego, co w ostateczności skończyło się odebraniem gema. Dyskusje miały miejsce również tuż po zakończeniu rywalizacji.
Na konferencji prasowej tenisistka ze Stanów Zjednoczonych nie uciekła od pytań odnoszących się do jej zachowania. Williams nie zamierzała jednak przepraszać, a kontynuowała swój atak. - Mężczyźni robią na korcie gorsze rzeczy, a nie są za nie karani. Jeszcze żaden z nich za to, że nazwał kogoś złodziejem, nie został ukarany stratą gema - powiedziała Williams. - Poczułam, jakby to była seksistowska uwaga - dodała.
W obronie Amerykanki stanęła inna zawodniczka, Viktoria Azarenka. - Gdyby to był męski mecz, to tak by się nie stało. Po prostu nie - napisała na Twitterze. Głos zabrał także Patrick Mouratoglou, szkoleniowiec Sereny. - Gdyby ten sędzia miał choć minimum dobrych manier, to by nie zrobił tego, co zrobił, zwłaszcza w finale turnieju wielkoszlemowego. Wielu trenerów wykonuje takie gesty, jak ja, ale nie spotkałem się z tym, aby ktoś został za to ukarany. Serena nie mogła nawet tego zauważyć - stwierdził.