Blisko miesiąc temu Agnieszka Radwańska poinformowała, że kończy sportową karierę. Dla wielu decyzja ta była dużym zaskoczeniem, wszak Polka podjęła ją w wieku zaledwie 29 lat. Ale niekończące się problemy zdrowotne - kontuzja stopy, choroby i ogólne osłabienie organizmu - nie pozwoliły jej wrócić do pełni formy, dlatego też zdecydowała się na taki, a nie inny ruch.
Teraz pierwszy raz od tamtej pory udzieliła obszernego wywiadu, w którym opowiada o kulisach swojej decyzji. W szczerej, momentami wstrząsającej rozmowie z "Przeglądem Sportowym" opowiedziała, jak mocno przez lata gry w tenisa ucierpiał jej organizm, co odczuwa nawet po zakończeniu kariery - Biłam się z myślami wiele tygodni. Konsultowałam się z lekarzami, fizjoterapeutami, analizowaliśmy sytuację zdrowotną z całym moim sztabem. Dokładnie wiedziała, jakie są za i przeciw przy wszystkich kontuzjach, ograniczeniach i nie dających się zaleczyć urazach - przyznała.
- Albo gram na swoim najwyższym poziomie, albo w ogóle. A w tej chwili na sto procent ze względu na sto procent ogólne osłabienie organizmu i wiele innych problemów nie dałabym rady rywalizować. Noga na szczęście nie boli mnie już 24 godziny na dobę. Do niedawna miała takie skurcze, że codziennie budziłam się w środku nocy. Teraz te dolegliwości pojawiają się jedynie przy obciążeniu - dodała Radwańska.
Isia przyznała, że kobiecy tenis w ostatnich latach bardzo się zmienił, przez co od pierwszych rund turniejów musiała być przygotowana na 100 procent - Jak w takich warunkach przetrwać, gdy człowiek się rozpada? Jak, gdy po regeneracji zamiast coraz lepiej czuje się coraz gorzej? - pytała retorycznie. - Tenis to całe moje życie i na pewno nie przestanę nagle oglądać, jak radzą sobie koleżanki. Gorzej jeśli chodzi o mnie - przyznała.
- Ostatnio wyszłam na kort po ponad dwóch miesiącach bez gry i to bardziej z rozsądku, a nie dlatego, że brakowało mi rakiety. Wyszłam i ciężko za to zapłaciłam. Po dwudziestu minutach myślałam, że zejdę. Zacisnęłam jednak zęby i wytrzymała jeszcze kolejne dwadzieścia. Dalej się nie dało. Wiedziałam, że pojawią się bąble i krwiaki na dłoniach, ale że aż tak poczuję wszystkie stawy, że nadgarstek i bark staną się tak sztywne, że nie będę mogła podnieść rakiety - tego się nie spodziewałam. To była masakra. Po treningu nie miała ręki. Z nikim nie mogłam się nawet przywitać - powiedziała Radwańska.
Ale to, co najgorsze, miało dopiero nadejść kolejnego dnia - Gdy poszłam na ogólnorozwojówkę, trzęsłam się jak galareta. Byłam w szoku, że tak mogę odbierać coś, co przez lata nie sprawiało mi problemów. Kiedy przez kilka tygodni zeszły ciśnienie i stres, wszystko zaczęłam odbierać inaczej. Przekonałam się, jak bardzo zniszczony jest mój organizm - podsumowała.