Polski Związek Tenisowy ma wyjątkowego pecha do prezesów. Jak na fotelu rozsiadł się wybitny filmowy producent Lew Rywin, to wiadomo jak się to skończyło. Zresztą Rywin producentem był dobrym, a prezesem niekoniecznie.
Jego miejsce na 6 lat zajął prezydencki (jeszcze od Kwaśniewskiego) polityk i dyplomata Waldemar Dubaniowski. Rządził dość bezbarwnie i w końcu poszedł na ambasadę w Singapurze. Stamtąd kortów w Polsce nie widać.
Przeczytaj koniecznie: Maria Szarapowa ma nowy strój na Australian Open - ZDJĘCIA!
Więc wybrano na tę posadę Jacka Ksenia, prezesa banku, podobno finansistę z najwyższej półki i dobrego kumpla Ryszarda Krauze. Liczono, że przy tych dwóch potentatach tenis rozkwitnie. Ale rozkwitł tak jak skromny kwiatek przy autostradzie. Radwańskie, „Matka” z „Frytką”, Kubot, a świat jedzie obok.
W czasach o wiele cięższych turnieje na Warszawiance jednak pozwalały obejrzeć wielkie gwiazdy. Teraz podobno nas na to nie stać. Tenis będziemy lizać przez telewizyjną szybkę. To po to oddaliśmy PZT finansowemu geniuszowi?