Urszula Radwańska

i

Autor: East News

Urszula Radwańska po zwycięstwie z Rumunką Begu w I rundzie US Open Tak wiało, że zsuwały mi się soczewki z oczu

2013-08-27 10:06

Urszula Radwańska (23 l.) pokonała Rumunkę Irinę Camelię Begu 6:1, 6:3 i awansowała do II rundy US Open. Mimo aż ośmiu okazji jeszcze nigdy nie udało jej się przebrnąć tej fazy turniejów wielkoszlemowych. Do dziewięciu razy sztuka? Rywalką Polki w meczu o pierwszy w karierze awans do III rundy będzie wielka nadzieja gospodarzy - Amerykanka Sloane Stephens (20 l., nr 16 WTA).

- Co to za cudowne krople do oczu pomogły pani pokonać Rumunkę? Tak na panią podziałały, że nagle zaczęła pani wygrywać gem za gemem...

- Skorzystałam z kropel, ale wcale nie są cudowne (śmiech). Na korcie tak wiało, że miałam problemy z widocznością. Noszę soczewki i od tego wiatru coś mi się przesunęło na oku. Na szczęście krople pomogły. A Rumunka popełniała tyle błędów, że po prostu starałam się jak najdłużej utrzymywać piłkę w korcie. Grałam bez nadmiernej agresji i to wystarczyło.

- Nosi pani duży usztywniacz na prawym kolanie. To jakaś poważna kontuzja?

- Trzy dni temu kiedy, kiedy grałam sparing z Agnieszką, lekko to kolano podkręciłam. Na szczęście jest z nim już nieco lepiej, mój fizjoterapeuta wykonał kawał dobrej roboty i noga mniej boli.

- A jak zdrowie? Przed US Open wycofała się pani w ostatniej chwili z turnieju w New Haven.

- Dopadła mnie jakaś infekcja. Trzymała mnie aż trzy tygodnie, a lekarze nawet nie potrafili powiedzieć co to jest. Dopiero pięć dni temu lepiej się poczułam, ale przez chorobę przygotowania do US Open były mocno zakłócone. Miałam gorączkę, bolało mnie gardło, byłam osłabiona. Jednego dnia czułam się tak fatalnie, że nie miałam siły wstać z łózka, nie mówiąc już o trenowaniu.

- Lubi pani grać na US Open?

- Szybkie twarde korty mi odpowiadają, ale wśród Wielkich Szlemów mój numer 1 to jednak zdecydowanie Wimbledon z jego prestiżem i tradycją. Każdy Szlem ma coś w sobie i tutaj też jest fajnie. Atmosfera jest zabawna, ci ludzie wsuwający popcorn na trybunach, jakby siedzieli w kinie. Ta cała zabawa, muzyka między gemami, reklamy i konkursy.

- A Nowy Jork? Macie w ogóle z Agnieszką czas poza meczami i treningami, żeby nacieszyć się urokami Manhattanu, na którym mieszkacie?

- Tego czasu za dużo nie ma, bo przez korki sam dojazd na korty zajmuje nam dobrą godzinę. Tylko wieczorami udaje nam się wyjść na kolację do restauracji. Póki jesteśmy w turnieju, nie ma czasu, żeby pozwiedzać czy zakupy zrobić.

- W kolejnej rundzie zagra pani z Amerykanką Sloane Stephens, która strasznie męczyła się z Minellą z Luksemburga (wygrała 4:6, 6:3, 7:6).

- Mam nadzieję, że w meczu ze mną też się zepnie, że przed własną publicznością zaszkodzi jej presja. Grałam z nią w tym roku w Indian Wells i ją pokonałam (6:3, 6:4), ale ostatnio Stephens spisuje się bardzo dobrze. Ale nie ma co patrzeć na rywalkę. Po prostu muszę skupić się na własnym tenisie.

Notował w Nowym Jorku Michał Chojecki

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze