Chodzi o spotkanie pierwszej rundy rozgrywanego w tym tygodniu turnieju WTA w Luksemburgu. Wozniacki prowadziła do stanu 7:5, 5:0 z reprezentantką gospodarzy Anne Kremer i choć od końcowego zwycięstwa dzielił ją tylko jeden gem, wówczas poinformowała, że z powodu kontuzji nie jest w stanie kontynuować gry.
Przy prowadzeniu Dunki 3:0 na korcie pojawił się jej ojciec i doradził córce, by przerwała spotkanie. - Powiedziałem jej: "Caro, nieważne czy prowadzisz 5:0, 4:1 czy 3:2, bo i tak nie będziesz mogła wystąpić w następnej rundzie. Nie powinnaś ryzykować" - wyjaśnił Piotr Wozniacki
Podejrzenia budzi jednak sprawozdanie dostarczone do władz WTA przez jedną z firm bukmacherskich. Tuż przed zakończeniem tamtego spotkania na zwycięstwo Kremer zostało wniesionych zaskakująco dużo zakładów na pokaźne kwoty.
- Będziemy przyglądać się wszystkiemu, co stało się podczas tego meczu - poinformowała w związku z tym rzeczniczka prasowa WTA Neil Robinson.
Głos w sprawie zabrała także sama tenisistka. - Ludzie obstawiają moje mecze, czasami wygrywają, czasami nie. Ja jednak wiem, że jestem czysta. I to jest najważniejsze. Jeśli ktoś ma wątpliwości co do mojej kontuzji, mogę dostarczyć zdjęcia rentgenowskie ze szpitala i raport od fizjoterapeutki - powiedziała Caroline Wozniacki duńskiemu dziennikowi "Ekstra Bladet".
W obronie tenisistki stają wysoko postawieni urzędnicy. Ze źródeł Międzynarodowej Federacji Tenisowej (ITF) wynika, że to bardzo mało prawdopodobne, aby 19-letnia Caroline Wozniacki mogła uczestniczyć w procederze korupcyjnym.
Jednak to nie pierwsza afera związana z obstawianiem meczów tenisowych. Podobne oskarżenia kierowano już m.in. pod adresem Rosjanina Nikołaja Dawidenki.
Wozniacki sprzedała mecz?!
Władze kobiecych rozgrywek tenisowych (WTA) wszczęły śledztwo w sprawie jednego ze spotkań przegranych w niecodziennych okolicznościach przez Caroline Wozniacki. Pojawiają się podejrzenia, że Dunka polskiego pochodzenia, finalistka tegorocznego US Open, brała udział w korupcji.