Międzynarodowa Unia Kolarska zatrzymała zawodniczkę tuż po mistrzostwach świata w kolarstwie przełajowym. Kontrola zarekwirowała rower, wykryła malutki napęd i w Belgii niemal natychmiast wybuchła burza. Oburzony był trener reprezentacji, oburzone były media, wreszcie oburzone były władze kolarskiego związku. Nic dziwnego, reprezentantka Belgii - faworytka wyścigu do lat 23 - to pierwsza oszustka w historii, która wpadła właśnie przez doping mechaniczny.
To już koniec Tour de France? Słynny wyścig ma zniknąć z kalendarza!
Sama zainteresowana nie ma sobie nic do zarzucenia. Jak twierdzi, rower nie był jej, tylko kolegi, znalazł się w ciężarówce przypadkiem, bo ktoś się pomylił, i w ogóle jest zszokowana, bo przecież nigdy nikogo nie oszukiwała. Niestety, mimo to grozi jej długa dyskwalifikacja - belgijskie telewizje wspominają nawet o dożywotnim wykluczeniu.
Do niepokojących wniosków doszły tylko media we Włoszech. Jak podaje "La Gazzetta dello Sport", napędy elektromagnetyczne do rowerów są coraz popularniejsze. Informatorzy gazety twierdzą nawet, że rocznie sprzedawanych jest nawet 1200 podobnych urządzeń. I to przy kosztach dochodzących do 200 tys. euro! Ale "zabawka" jest warta swojej ceny. Potrafi poprawić osiągnięcia sportowca o niemal 20%. Podczas morderczych podjazdów może wręcz uratować słabnącego sportowca.
O dopingu mechanicznym pierwsze wzmianki pojawiły się w roku 2010. Wówczas pod ostrzałem znalazł się Fabian Cancellara. Szwajcarowi niczego wówczas nie udowodniono, chociaż do dzisiaj nie wiadomo, czy dlatego, że nikt nie chciał jeszcze bardziej niszczyć reputacji kolarstwa, czy po prostu mistrz świata faktycznie znajdował się w życiowej formie.
Nasi ciekawi tylko, gdzie umieszczono akumulator. Bo napęd to jedno - jest mały, niewidoczny i cichutki. Ale akumulator? Albo kolarz ładuje go w trakcie całego wyścigu - a cała instalacja przypomina system KERS z Formuły 1 - albo to naprawdę jest technologia z XXII wieku.