Caruso, zawodnik grupy Bahrain Victorious, na górskim 20. etapie dołączył do grupy uciekającej na zjeździe ze szczytu San Bernardino, ok. 50 km przed metą. Na ostatnim odcinku, 7-kilometrowej wspinaczce pod górę Alpe Motta, Caruso gubił kolejnych rywali, a ostatniego z nich, Francuza Romain Bardeta „pożegnał” 2 km przed linią mety. Po samotnym finiszu uzyskał 24 sekundy nad liderem Giro, Kolumbijczykiem Eganem Bernalem (Ineos Grenadiers).
- Bałem się porażki. Targały mną sprzeczne emocje. Czułem, że mam dobre nogi i kolegów z drużyny do pomocy, ale z przodu był Caruso. Kiedy jego przewaga wynosiła 30-40 sekund, martwiłem się, że mogę doznać cierpienia. Łatwo było stracić półtorej minuty - skomentował Bernal.
Bernal zachował jednak aż 1.59 s przewagi nad Carusem w klasyfikacji generalnej. Powinno to wystarczyć, by dojechać do mety w różowej koszulce lidera. Ale… ostatni etap Dookoła Włoch nie jest „etapem przyjaźni”, na którym nie ma prawdziwej rywalizacji, przeciwnie niż w Tour de France. Kończy go jazda indywidualna na czas. Na liczącej 30,3 km trasie z Senago do Mediolanu może się niemało wydarzyć.
* Przed startem do 20. etapu odbyła się uroczystość honorowego wręczenia różowej koszulki Polce pochodzenia białoruskiego, Lidii Maksymowicz z Krakowa (80 l.), ocalałej z obozu koncentracyjnego Auschwitz, ofierze medycznych eksperymentów Josefa Mengelego. Trzy dni wcześniej przyjął ją w Watykanie papież Franciszek i podczas spotkania ucałował jej obozowy numer.
- Nie ma nikogo, kto bardziej zasługiwałby na różową koszulkę niż Pani - powiedział prowadzący ceremonię.
Koszulka lidera została podarowana Lidii Maksymowicz z wdzięczności za jej przesłanie pokoju i edukacyjną misję przekazywania młodym pokoleniom prawdy o doświadczeniach wojny.

i