Pogačar odebrał przodownictwo w wyścigu Woutowi van Aertowi (grupa Jumbo Visma). Belg poniósł stratę ponad 7 minut na 6. etapie i kolejne 11 minut na 7. etapie. Wydaje się, że jego marzenia o tegorocznym triumfie rozsnuły się definitywnie. Zajmuje teraz 60. lokatę w klasyfikacji generalnej.
A do obu etapowych zwycięstw Słoweńca mocno przyczynił się Rafał Majka skutecznie pracując nad likwidowaniem ucieczek ze strony rywali.
- Jestem bardzo szczęśliwy, że mogłem dzisiaj zwyciężyć, ale to było bardzo trudne. Pod koniec byłem już u kresu sił, na limicie, naprawdę" – przyznał po piątkowym finiszu Tadej Pogačar.
Godna szacunku jest tez postawa jego rodaka. Primož Roglič (Jumbo Visma) uczestniczył w kraksie na 5. etapie, skutkiem której „wyskoczył” mu obojczyk. Bolesność w stawie nie pozwalała dalej jechać. Roglič usiadł więc na składanym krzesełku użyczonym mu przez widza i łapiąc się za nogę sam nastawił sobie obojczyk. Podobno nie po raz pierwszy dokonał takiego „zabiegu”.
Tego dnia stracił ponad dwie minuty, ale na kolejnych dwóch etapach ta strata niewiele wzrosła – do 2.45 min. Dzięki temu Roglič, były skoczek narciarski nie wypadł z gry o koszulkę lidera. Będzie o walczył o jej odzyskanie na rzecz Jumbo Visma, podobnie jak jego kolega z tej stajni, Duńczyk Jonas Vergegaard, który zajmuje drugą pozycję, a do lidera traci tylko 35 sekund.