Gortat wsadzał co dwie minuty

2009-06-13 10:00

Choć nasz człowiek w NBA ponownie był widoczny, maleją szanse Marcina Gortata (25 l.) i koszykarzy Orlando Magic na mistrzowskie pierścienie. Już po raz drugi w tegorocznym finale ligi o wyniku decydowała dogrywka i niestety znowu górą byli Los Angeles Lakers, zwyciężając 99:91.

Gdyby grający w tym spotkaniu świetnie (16 pkt, 21 zbiórek, 9 bloków) lider Orlando Dwight Howard (24 l.) trafił choć jeden z dwóch rzutów wolnych 10 sekund przed końcem IV kwarty przy stanie 87:84, byłoby po meczu. "Superman" spudłował jednak dwukrotnie, a za chwilę weteran Derek Fisher doprowadził rzutem za trzy punkty do dogrywki. W dodatkowych 5 minutach Magic zdobyli ledwie 4 pkt i oddali pole 14-krotnym mistrzom NBA.

- Ciężko przełknąć tę porażkę, tym bardziej że byliśmy wyraźnie lepsi w pierwszej połowie, prowadziliśmy 12 punktami. Byłem pewny, że utrzymamy przewagę. Nie jestem z siebie zadowolony, mogłem lepiej zagrać w obronie - przyznaje Polak, który spędził na parkiecie 4 minuty, ale w tym czasie zdążył wykonać dwa efektowne wsady.

Przy prowadzeniu "Jeziorowców" 3-1 jutro odbędzie się ostatni mecz finału NBA rozgrywany w Orlando. Może zakończyć rywalizację, jeśli Lakers odniosą czwarte zwycięstwo. W razie wygranej Magic, zespoły wracają do Los Angeles na grę numer 6. Żeby zdobyć tytuł, drużyna Marcina Gortata musiałaby wygrać trzy razy z rzędu, co wydaje się zadaniem niewykonalnym.

- W niedzielę musimy wzmocnić atak, grać agresywniej i bardziej konsekwentnie - ocenia Gortat. - Mamy za sobą wiele wygranych spotkań i udowadnialiśmy już, że możemy pokonać Lakers. Trzeba to tylko zrobić. W niedzielę mamy nową, ostatnią szansę - zapowiada polski środkowy.

Najnowsze