Ta wielka miłość koszykarza to... jego samochód BMW M5.
- Dużo rozmawiam z tą moją miłością. Mówię do niej pieszczotliwie Catrina. Catrina bo jest szybka jak huragan, który spustoszył USA - opowiada Marcin.
Gortat nie musi się martwić o utrzymanie w czystości swego auta. - Robią to opłacani przez klub, zaufani ludzie. Przyjeżdżają na zamknięty, pilnie strzeżony parking przed halą treningową Magic i myją auta w czasie naszego treningu - zdradza nam.
Ostatnio polski jedynak w NBA znów podrasował swe BMW, ma ono teraz osiemset koni mechanicznych. - To moje auto marzeń. Ale ciągle w nim coś zmieniam, ulepszam. Wymieniam koła na lżejsze, w masce pojawiły się nowe wloty powietrza, aby dodatkowo chłodzić silnik. Długo by wymieniać. Nawet nie wiem, ile już wydałem na auto, bo dawno zagubiłem się w rachunkach. To, co zrobiłem z tym BMW, można porównać do operacji przeszczepu serca czy płuc - opowiada ze śmiechem Gortat.
Zmian w aucie Gortata dokonują fachowcy z Orlando specjalizujący się w "rasowaniu" BMW. Wszystkie części, czyli prawie cały silnik, przyleciały z Niemiec.