Łatwe zwycięstwo Magic

2009-05-09 13:25

Dwadzieścia bezbłędnych minut na parkiecie (7 zdobytych punktów - 2 na 2 rzuty z gry, 3 na 3 z rzutów osobistych, trzy zbiórki, jedna asysta i jeden zablokowany rzut - tak wyglądał trzeci mecz Marcina Gortata w serii Orlando Magic kontra Boston Celtics, wygrany przez Orlando 117:96.

Marcin przez większą cześć drugiej połowy zastępował mającego problemy z przewinieniami osobistymi Dwighta Howarda. Był na parkiecie kiedy zrobiło się naprawdę gorąco - z dwudziestopunktowej przewagi Magic, mistrzowie zmniejszyli przewagę do tylko siedmiu punktów. Podobnie jak w meczu z Filadelfią, kiedy "Superman" odpoczywał odsunięty od gry przez NBA także tym razem Polak nie zawiódł pomagając swojemu zespołowi objąć prowadzenie w serii 2-1.

- Bardzo chciałem pomóc mojej drużynie w tym spotkaniu odnieść drugie zwycięstwo dlatego bardzo się zmobilizowałem i grałem agresywnie w każdej akcji - komentował prosto z szatni Marcin Gortat.

To był przełomowy moment tego bardzo ważnego meczu - po znakomitej grze przez prawie 40 minut, coś się zacięło w maszynie Magic i koszykarze Boston Celtics potrafili, przede wszystkim dzięki grze Paula Pierce'a, zmniejszyć przewagę do zaledwie siedmiu punktów, gdy do gry pozostało nieco więcej niż dziewięć minut. Na dodatek piąte przewinienie złapał szalejący zwłaszcza w defensywie (14 zbiórek i 5 bloków) Howard i jego miejsce natychmiast zajął koszykarz z "trzynastką" - Marcin Gortat. Publika zamarła obawiając się powtórzenia historii z pierwszego spotkania z Bostonem i spotkań z Filadelfią 76ers w pierwszej rundzie, ale dwie minuty później, po rzucie za trzy punkty najlepszego gracza na parkiecie, Rasharda Lewisa (28 pkt, 6 zbiórek, 3 asysty), a później asyście do Marcina zakończonej dodatkowymi punktami, zrobiło się bezpiecznie, a Boston stracił ochotę do walki.

Orlando zagrało twardo, szybko, a przede wszystkim znakomity mecz zapisał po swojej stronie występujący w miejsce zawieszonego za przewinienie techniczna Rafera Alstona doświadczony Anthony Johnson (13 punktów). Johnson miał mniej problemów z powstrzymaniem rozgrywającego Celtics Rajona Rondo niż powstrzymaniem nerwów słysząc krytykę swojego trenera - jego potyczka (obu panów trzeba było prawie rozdzielać) z trenerem Magic, Stanem Van Gundy była chyba najostrzejszym starciem w tym spotkaniu...

Komentarz Marcina Gortata:

Gracz meczu?


Trudno wybrać zawodnika meczu. Cała nasza drużyna zagrała przyzwoicie. Gdybym musiał wytypować, to wahałbym się pomiędzy Hedo (Turkoglu) i Rashardem (Lewisem). Obaj pokazali się ze znakomitej strony, grali świetnie w ataku, byli bezlitosnymi egzekutorami. W pewnych momentach nasza gra w ataku opierała się właściwie tylko na nich. Dodatkowo obaj zagrali solidnie w obronie. Uważam, że razem zasłużyli na miano najlepszych graczy tego spotkania.

Jak zagrałem?

Cieszę się, że moglem zagrać w tak dużym wymiarze czasowym. Trochę szkoda, że zabrakło mi większej ilości zbiórek, aczkolwiek mogę być zadowolony ze swojej postawy. Bardzo chciałem pomóc mojej drużynie w tym spotkaniu odnieść drugie zwycięstwo dlatego bardzo się zmobilizowałem, grałem agresywnie w każdej akcji. Był to bardzo ważny mecz dla nas, a teraz już w niedzielę nie pozostaje nam nic innego jak powtórzyć ten sukces. To jest najważniejsze.

Cytat z meczu?

 Po tym jak zdobyłem swoje punkty po efektownych wsadach, koledzy z drużyny śmiali się, a po meczu mówili w szatni, że "mają w zespole drugiego Dwighta Howarda". Było zabawnie. Wszyscy czuliśmy się świetnie po tym meczu.

Najnowsze