Kibice na pewno nie narzekają na brak emocji, ponieważ tegoroczne finały NBA mają niespodziewany przebieg. Grający bez swoich dwóch kluczowych zawodników koszykarze Cleveland Cavaliers po raz drugi z rzędu okazali się lepsi od Golden State Warriors, którzy przed rozpoczęciem finałów byli wskazywani jako główny faworyt do ostatecznego triumfu. W sezonie regularnym mieli niesamowity bilans - wygrali 67 z 82 meczów.
Zobacz: NBA: Golden State Warriors w finale! Curry kontra James o pierścienie
Jednak mimo gry bez Kyrie'ego Irvinga i Kevina Love'a Kawalerzyści po raz kolejny wygrali finałowe spotkanie, lecz nie trudno o to mając w składzie takiego zawodnika jak LeBron James, który bije kolejne rekordy NBA. W spotkaniu przeciwko Golden State Warriors zdobył 40 punktów, zaliczył 12 zbiórek, miał 8 asyst, 4 przechwyty i 2 bloki. W pierwszych trzech meczach zdobył 123 punkty i jest to najlepszy wynik w 69-letniej historii finałów NBA.
To właśnie za sprawą jego fenomenalnej dyspozycji Cleveland Cavaliers wygrali 96:91 i w rywalizacji do czterech zwycięstw prowadzą 2-1.