Maciej Lampe w ostatnich dniach dość niespodziewanie trafił na czołówki gazet i portali sportowych na Starym Kontynencie. 35-latek, który zasłynął grą w NBA i mocnych klubach Europy, został oskarżony przez byłą żonę o porwanie ich syna. Piękna Luana Sandien przekazała za pośrednictwem Instagrama, że Polak nie wpuścił jej nawet do domu, a policja, która przybyła na miejsce, była kompletnie bezradna. Kobieta na portalu społecznościowym wystosowała przejmujący apel. "Dwa miesiące bez mojego malucha, bez pocałunków na dzień dobry, bez śpiewania naszych ulubionych piosenek, bez rozmów. To koszmar. Każdego dnia czuję ucisk w sercu, smutek. A to wszystko dlatego, że ten mężczyzna nie chce oddać mi syna. Jego zdaniem muszę podpisać ustaloną przez niego umowę, bym mogła być z moim synem" - napisała. Dodała także wideo, na którym dziecko zwraca się bezpośrednio do niej. Po kilkudziesięciu godzinach Maciej Lampe zajął stanowisko w tej budzącej emocje sprawie.
Były koszykarz, który Sandien poznał za czasów gry w FC Barcelona, podkreślił, że wszystkie argumenty drugiej strony są nieprawdziwe. "Chciałbym poinformować, po obelżywych wiadomościach skierowanych przeciwko mnie w mediach społecznościowych, że są one całkowicie fałszywe. W niektórych przypadkach mogę podjąć kroki prawne, o ile te wiadomości nie zostaną publicznie wycofane. Jestem oddanym i uczciwym ojcem mojego syna Adama i mam uzasadnione obawy, że może stać się ofiarą manipulacji lub wyjazdu z Hiszpanii, gdzie nie będę mógł go już odzyskać" - przekazał za pośrednictwem prywatnego konta na portalu społecznościowym.
Maciej Lampe odpowiada na oskarżenia żony. "To są ludzie bez znaczenia"
"Ta sytuacja jest prawdziwa. Pandemia, w której niestety żyjemy, wpłynęła na moje zachowanie. O rozwiązaniu tej sytuacji musi teraz zdecydować sąd. Dowody w sprawie są do dyspozycji za pośrednictwem mojego prawnika, jeśli ktoś chce zweryfikować ich prawdziwość" - dodał 35-letni Polak.
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj