- Już mnie nie boli, z dnia na dzień jest coraz lepiej, nie biorę już żadnych proszków przeciwbólowych - uspokaja Gortat w rozmowie z "Super Expressem". - Złamanie nie było tak poważne, jak się wydawało. Ta kałuża krwi lejąca się z nosa na parkiet wyglądała trochę przerażająco, ale na szczęście nastąpiło tylko przesunięcie jednej chrząstki, lekarze już wstawili na właściwe miejsce. W ciągu tygodnia zdejmą mi opatrunki, a za 5 tygodni nie powinno być już śladu po operacji, która trwała około godziny. Żałuję tylko, że w jej trakcie nie dałem się znieczulić, gdyż ból był trudny do zniesienia.
- Czy kiedykolwiek sądziłeś, że taka kontuzja zdarzy ci się na parkiecie?
- (śmiech) Wiedziałem, że posiadam piękny nos i tylko kwestią czasu będzie złamanie mi go przez rywala, ale myślałem, że zrobi to raczej Dwaight Howard lub Shaquille O'Neal. Cieszę, się, że zrobił to Steve Nash, bo na pewno poświęcę mu rozdział w książce, którą kiedyś napiszę.
- Rozmawiałeś o tej kontuzji z tatą, który przez wiele lat był bokserem?
- Tak, ale ojciec nie miał nigdy złamanego nosa, miał kilka razy złamaną szczękę. Tego nie da się porównać do bokserskiego ciosu, gdyż uderzenie nastąpiło kompletnie znienacka i nie miałem szansy się bronić.
Przeczytaj koniecznie: Łukasz Piszczek i Robert Lewandowski. Ile Borussia płaci Polakom?
- Jak to się dzieje, że nawet złamany nos nie zatrzymuje pasma twoich sukcesów na parkiecie?
- Bo ja wierzę, że każdy sukces bierze się głęboko z serca. Jeśli bardzo czegoś chcesz, w to wierzysz i ciężko pracujesz, to ci się udaje.
- Podobno miałeś podpisać kontrakt z domem mody Gucci? Jako model może powinieneś pomyśleć o zmniejszeniu nosa?
- Z Guccim to był żart, a nosa nigdy nie zmniejszę, bo tak zostałem stworzony przez rodziców. Jestem przeciwko poprawianiu natury. Nos jest moją cechą charakterystyczną, a jak się komuś nie podoba, to niech na mnie nie patrzy. Nie miałem nigdy kompleksów z powodu nosa, lubię go.
- Dlaczego nie grasz w masce?
- Nie było czasu, żeby ją zrobić, a po za tym jest niewygodna, ograniczałaby mi widoczność.
- Od połowy kwietnia nie będziesz już grał w NBA. Jakie masz plany urlopowe?
- Przez pierwszy miesiąc postaram się kompletnie odpocząć od koszykówki. Nie będę w ogóle trenował, chodził na siłownię ani biegał. Nawet nie będę oglądał żadnych meczów koszykówki. Tylko wylegiwanie na basenie przy moim domu w Orlando i praca nad opalenizną. Nie planuję żadnego długiego urlopu poza Stanami Zjednoczonymi, gdyż wystąpiłem o "zieloną kartę" i przez dziewięćdziesiąt dni nie mogę opuszczać USA.
Patrz też: Koniec passy Jose Mourinho
- Zagrasz w reprezentacji Polski w mistrzostwach Europy 2011?
- Jeszcze nie wiem, wszystko zależy od sytuacji w lidze i od tego, jak długo potrwa lokaut.
- Wspominałeś kiedyś, że chciałbyś być w przyszłości liderem Suns. Chyba w waszej drużynie potrzebne są duże zmiany?
- Najważniejszy jest Steve Nash. On nie planuje jeszcze przejścia na emeryturę, jest świetnym zawodnikiem. Mam nadzieję, że przedłuży kontrakt i będę miał szansę gry przy jego boku w przyszłym sezonie. Ale zespół musi się wzmocnić na kilku pozycjach. Niektórzy zawodnicy muszą też dużo pracować, aby podnieść umiejętności. Siebie też mam na myśli. Mam już ułożony program treningów
- Co byś powiedział wszystkim tym, którzy nie wierzyli w ciebie?
- By na przyszłość, zanim coś powiedzą lub zaczną anonimowo krytykować mnie na forach internetowych, puknęli się w głowę i zastanowili trochę nad tym, co piszą.