Gortat pędził 320 km/godz.

2008-10-06 6:00

Chętnie pozuje do zdjęć, płynną angielszczyzną odpowiada na pytania amerykańskich dziennikarzy, nagrywa krótkie filmiki reklamujące drużynę. Po roku gry Marcin Gortat (24 l.) czuje się w Orlando Magic jak ryba w wodzie.

"Super Express" odwiedził polskiego koszykarza NBA na Florydzie. Marcin zaprosił nas do swojej ulubionej chińskiej restauracji w centrum Orlando. Dopisuje mu apetyt, zajada kurczaka, ryż, krewetki i warzywa, popija mrożoną herbatą.

Nie musi się martwić o linię. Zapewnia, że klubowy specjalista od żywienia jemu jako jedynemu zawodnikowi nie zaleca stosowania diety.

Po obiedzie wsiada do swojego ulubionego cacka - 500-konnego BMW M5 - i rusza jak z rakiety. Sportowe auto to jego wielka słabość. Pewnego razu na autostradzie wskaźnik prędkości pokazywał mu 320 km/h.

Lubi sobie postrzelać

Drugie hobby Marcina jest nieco mniej znane. Czasem lubi sobie... postrzelać.

- To prawda, chodzę na strzelnicę - przyznaje. - Relaksuje mnie to i polepsza koncentrację. A czy noszę przy sobie pistolet? Następne pytanie proszę...

Kluby najlepszej koszykarskiej ligi zawodowej właśnie rozpoczęły przygotowania do nowego sezonu, który wystartuje 28 października. Gortata i spółkę czeka kilka tygodni ciężkiej pracy nad dojściem do formy w hali RDV Sportsplex w Orlando i seria meczów przedsezonowych.

Opiekuje się nim sławny King Kong

Polak ma nadzieję, że w drugim roku w NBA nie będzie grzał ławy, jak przez większą część poprzedniego sezonu zasadniczego.

- Każdy mój dzień w NBA to walka o pozycję w drużynie - przyznaje nasz środkowy. - Mam nadzieje, że będę grał więcej niż dotychczas.

Na co dzień na treningach pracuje z byłym gwiazdorem NBA Patrickiem Ewingiem. Legendarny "King Kong" opiekuje się środkowymi Orlando.

- To mój wielki idol i wspaniały trener. Każdy z treningów to dla mnie wielka lekcja koszykówki - mówi Marcin z przejęciem.

Chrzest bojowy ma już za sobą. W ubiegłym sezonie koledzy z drużyny zrobili Marcinowi psikusa.

- Przed jednym z meczów jak zwykle wbiegaliśmy na parkiet z tunelu. W pewnym momencie zorientowałem się, że znalazłem się sam na parkiecie. Ja i dwudziestotysięczna publiczność. Zrobiłem się czerwony ze wstydu, ale fani nagrodzili mnie oklaskami - wspomina Marcin.

Największa gwiazda Magic, Dwight Howard, wierzy w Polaka i nie szczędzi mu pochwał.

- Powinniście być z niego dumni. Jeśli Marcin będzie robił tak wielkie postępy jak do tej pory, niedługo zajmie moje miejsce w drużynie - przewiduje złoty medalista olimpijski z Pekinu.

Najnowsze