Amerykańskie społeczeństwo od kilku miesięcy jednoczy się w akcji "Black Lives Matter" mającą na celu walkę z rasizmem. Wszystko zaczęło się od śmierci George'a Floyda, którego bardzo agresywnie i niewspółmiernie do sytuacji potraktowała amerykańska policja. Mnóstwo osób nie miało wątpliwości, że funkcjonariusze w swej gwałtowności kierowali się rasizmem. Jak się jednak okazuje, wielkie nieprzyjemności z zastosowaniem siły przez mundurowych miał także znany z występów w NBA polski koszykarz, Marcin Gortat.
Wichniarek ZJECHAŁ Engela. Poszło o krytykę Lewandowskiego
- Osobiście byłem dwa razy wyciągnięty z samochodu w czasach mojej kariery w NBA. Nie były to miłe sytuacje, zwłaszcza że nic nie zawiniłem. Policjant, który mnie zatrzymał, przestraszył się, bo jestem wielkim facetem. Wezwał cztery inne radiowozy, które zajechały mi drogę. Tak wyglądała rutynowa kontrola papierów - wyznał Gortat w rozmowie z portalem "Sportowe Fakty".
W ostatnich dniach głośno zrobiło się o proteście koszykarzy NBA, którzy wobec zaistniałej sytuacji w USA odmówili rozegrania meczu. - Czy to jest normalne? Nie. Taka niestety jest kultura w USA, dlatego koszykarze NBA wystąpili, bo chcą radykalnych zmian - podkreślił Gortat.
Take sytuacje jak opisane przez symbol polskiej koszykówki z pewnością nie należą do niczego przyjemnego. Jak jednak widać, nawet osoby o statusie popularnego sportowca za oceanem muszą się z nimi mierzyć.