Już rok temu Gortat zapowiedział, że chce w szczególny sposób uhonorować ojca Janusza (60 l.), dwukrotnego brązowego medalistę olimpijskiego. Postanowił wykonać na piersi specjalny tatuaż. Przedstawia on Janusza Gortata w rękawicach bokserskich i nazwy miast, w których ojciec Marcina zdobył brązowe medale olimpijskie - Monachium 1972 i Montreal 1976.
- Ale tata nie był zachwycony, kiedy to zobaczył - przyznaje koszykarz Orlando Magic.
- Spytałem go: czy ty masz po kolei w głowie? - opowiada Janusz Gortat. - Chociaż wiem, że młodzież lubi manifestować różne rzeczy w trochę inny sposób niż dawniej. Ale nie powiem, było mi miło, kiedy powiedział, że chce jakoś uczcić ojca. W końcu czyjaś krew w nim płynie i coś tam mi zawdzięcza. Sobie oczywiście też, zawsze był pracusiem, nie dziwi mnie, że wrócił ze Stanów mocno "napakowany" - dodaje tata.
Gortat, który niedawno zapewnił sobie miejsce w składzie Orlando na drugi sezon, wraca do kadry koszykarzy po trzech latach. Najpierw zniechęciła go do występów w reprezentacji kiepska atmosfera i marna organizacja, a potem postanowił walczyć o miejsce w NBA. Dwa pierwsze sprawdziany mierzącego 214 cm koszykarza - już dziś i w niedzielę na warszawskim Torwarze, gdzie Polacy zagrają sparingi z Bułgarią.
- Marzy mi się finał - mówi Gortat, który za rok podczas rozgrywanych w Polsce mistrzostw Europy ma być liderem drużyny narodowej. I od razu półżartem zastrzega: - Podstawowym graczem zostanę, jak trener będzie mnie widział w składzie. Mamy dobry, młody zespół z perspektywami. Jak fajnie byłoby zagrać półfinał mistrzostw Europy w rodzinnej Łodzi - rozmarza się.
Na razie Marcin zamówił sobie w domu specjały polskiej kuchni, za którymi mocno się stęsknił.