"Super Express": - Masz już w domu miejsce na pierścień mistrzowski NBA?
Marcin Gortat: - W domu?! Co za pomysł?! Będę go z dumą nosił na palcu, a nie trzymał w gablocie i patrzył na niego od czasu do czasu (śmiech). Tylko że do zdobycia takiego pierścienia jeszcze daleka droga. Najpierw musimy pokonać Cleveland.
- Mistrzów z poprzedniego sezonu Boston Celtics macie już na rozkładzie...
- To było fantastyczne uczucie! Niesamowite, niepowtarzalne. Brakuje mi słów, żeby opisać to, co czułem po wygranej. W ogóle mam ostatnio mnóstwo powodów do radości: gram w NBA, walczę o finał, jestem pierwszym polskim graczem, który zaszedł tak daleko. Orlando spisuje się w tym sezonie doskonale, a ja czuję się współtwórcą tego sukcesu.
- Podczas decydującego meczu z Celtics sędziowie odgwizdywali ci niesłusznie faule. Nie denerwowałeś się?
- Nie. Spodziewałem się tego. Są zawodnicy, którzy dostają więcej "gwizdków". Taka już moja rola w defensywie: działam jak tarcza ochronna. Dzięki temu lepsi zawodnicy mogą grać dłużej i swobodniej.
- Co się działo w waszej szatni po wygranej?
- Było wspaniale. Wszyscy krzyczeliśmy, ba, wręcz wyliśmy ze szczęścia. Wykonaliśmy, kawał wspaniałej roboty. A co najważniejsze, wiemy, że jesteśmy w stanie walczyć dalej. Ale żadnej imprezy nie było. Na to przyjdzie czas po zdobyciu mistrzostwa. Wtedy też być może zdecyduję się na kolejny tatuaż. Wprawdzie mam już kilka, ale taką okazję trzeba będzie upamiętnić.
- W meczach z Cleveland zmierzysz się z uważanym za najlepszego koszykarza świata LeBronem Jamesem. Nie boisz się?
- Absolutnie nie. Będę starał się go zatrzymać i wierzę, że mogę tego dokonać. Wprawdzie to gracze Cleveland będą mieli przewagę, bo będą po tygodniu odpoczynku. Ale uważam, że możemy ich pokonać!
- Najpierw ty musisz pokonać własne słabości, ból i zmęczenie...
- Gram od dziewięciu miesięcy bez przerwy. Bolą mnie kolana, nadgarstki, kostki. Nie mam czasu, by się zregenerować. Ale kiedy gram, zapominam o bólu.
- Rodzice oglądają twoje mecze?
- Mama jest wielkim kibicem Orlando. Nawet nie śpi po nocach, żeby nie przegapić żadnego naszego meczu. Za to tata stara się podpowiadać mi, jak utrzymać formę do końca sezonu.